piątek, 14 lutego 2014

One shot "Niespodziewane spotkanie i ratunek"

Ania była jedną z najweselszych dziewczyn w Avanloe, dopóki nie nadszedł ten moment w którym ona dostała tajemniczy list.

Droga Aniu.

Wiem, że moje rozstanie z twoim ojcem było dla ciebie bardzo bolesne. Jedynym wyjściem uniknięcia tego było oddanie cię do sierocińca. Jestem ci winna przeprosiny, za to że cię zostawiłam gdy dojrzewałaś. Popełniłam błąd i chcę to naprawić. Nadal o tobie myślę, i kiedy cię wychowywałam. Żałuję, mojej decyzji ale nie chcę zrywać z tobą kontaktu na zawsze. Mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy. 
                                                                             Rodzina

Kto to jest?- pomyślała sobie Ania.
Nie wahając się zbiegła szybko ze schodów, i podała list Maryli- jej podopiecznej.
- Ciociu, to jest list. Ktoś go przysłał wczoraj wieczorem. Nie zdążyłam nawet go otworzyć, ale dzisiaj go dokładnie przeczytałam- westchnęłam - Podejrzewam, że...- przerwałam- że.. to jest moja mama. 
- Jeśli to jest twoja matka natychmiast musisz się z nią skontaktować. W końcu to jest twoja najbliższa rodzina.
- Rodzina? Która mnie zostawiła gdy miałam 11 lat? Rodzina która oddała do sierocińca? To nie jest rodzina.. Ona jest dla mnie nikim. 
- Aniu, każdy w swoim życiu popełnia błędy, również ja. Twoja mama mimo błędnej decyzji żałuję tego, i powinnaś to docenić- powiedziała.
- Nie chcę się z nią spotykać!- szlochała- Zostawiła mnie, i teraz po 3 latach przypomniała sobie że ma córkę? 
Ciocia zawsze powtarzała Ani, że każdy zasługuję na drugą szansę. Tylko czy mama Ani zmieni się na lepsze? Na to pytanie nikt nie znał odpowiedzi, tylko sama Ania. Ona jedyna wiedziała jaka naprawdę jest jej mama. Dziewczyna z jednej strony chciała spotkać się z osobą która kiedyś była jej rodziną, ale z drugiej strony Ania wmówiła sobie, że matka ją zostawiła i wyrzuciła z domu jak zabawkę do Sierocińca. Podczas pobytu u Maryli i Mateusza Ania bardziej się otworzyła i spojrzała na świat z innej perspektywy. Zyskała również przyjaciółkę której nigdy nie miała w Domu dziecka. Była to Diana Barry- czternastoletnia dziewczyna pozbawiona fantazji i marzeń. Przez te trzy lata poświęcone na przyjaźni z Anią, Diana zyskała odwagę i jakieś pragnienia. W jej myślach pojawił się obraz pełen fantazji i marzeń. Na niebie lśniło słońce które oświetlało jezioro, łąka była pokryta kwiatami, a wszystkie zwierzęta były szczęśliwe i radosne- wszystko było jak w bajce. Diana właśnie w takim świecie chciała żyć. Wiedziała, że kiedyś skończy się fantazja a zacznie się powrót do rzeczywistości.
Ania siedziała sobie obok Maryli na kanapie nie wiedząc co dalej począć. Wstała i zaparzyła na herbatę i jeszcze raz usiadła na kanapie.
Ania już dawno zapomniała o matce, gdyż ta nie dawała znaku życia. Dziewczyna poczuła coś dziwnego w sercu- Nadzieję. Nadzieję, na którą tak długo czekała. W końcu nadszedł ten dzień gdzie odzyskała jakąkolwiek nadzieję, że się spotka z mamą. Jednak mimo tego w głębi sercu czuła wielką niechęć do niej.
- Ciociu, nie wiesz co ja czuję...
- A właśnie że wiem.
I wtedy zakwitł nowy temat. Ania nigdy nie słyszała, żeby Maryla była z Domu Dziecka. To było dla niej zaskoczeniem i widocznym szokiem.
- Gdy miałam 8 lat rodzice z powodu problemów finansowych, nie mogli mnie już utrzymywać i oddali mnie do sierocińca. Nie miałam przyjaciółki, i każdy napotkany przeze mnie przezywał mnie i wyśmiewał się. Gdy zyskałam tą wymarzoną osiemnastkę, postanowiłam przeprowadzić się do mojego wujka który mieszkał na wsi. Tylko on był jedyną osobą która sprzeciwiła się decyzji mamy. Zamieszkałam u niego i wtedy spotkałam Mateusza. Kupił mi ten wspaniały dom i do dziś tutaj mieszkamy- dokończyła Maryla po czym ja znowu się odezwałam.
- Ja już za długo czekam na tego wymarzonego chłopaka.
- Aniu, każdy w końcu otrzyma od Boga "tego jedynego", ale do tego potrzeba cierpliwości i czasu.
I wtedy Ania ruszyła wyobraźnią. Wyobrażała sobie jak była na łące z chłopakiem. Razem zbierali owoce. Trzymając się za ręce biegali po łące nie zważając na nic. Ania przeszła wtedy w odległą planetę.
- Aniu.. Anna.. Jesteś?
I wtedy się przebudziła.
- Przepraszam, wyobraźnia wzięła górę.
- O czym myślałaś?
- O mnie i moim księciu z bajki.
Maryla nie chcąc dalej ciągnąć tematu o chłopakach, zaczęła mówić o liście od mamy Ani.
- Aniu, ja nigdy nie miałam okazji spotkać się z mamą bo ona mnie nie chciała. Czekałam u wujka na nią kupę lat. Nadal jej nie ma i pewnie już zapomniała, że ma córkę. Masz szansę zacząć od nowa życie, Aniu.
- Tylko jak zaufać osobie która cię zostawiła i dopiero teraz sobie przypomniała że ma dziecko?
- Twoja mama chcę to naprawić, daj jej szansę. Na pewno nie pożałujesz.
- Dobrze, odpiszę jej na ten list ale zastanowię się co do naszego spotkania- i pobiegła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko, i z małej kwadratowej półki wzięła kartkę i kopertę. Zaczęła pisać, o wszystkim. O niej i o tym co czuła gdy mama ją oddała. Postanowiłam wszystkie swoje uczucia przelać na kartkę.

                                                       Kochana Mamo!

Myślałam nad tym wszystkim i nadal rozważam spotkanie z tobą. Nie wiem czy to nie byłaby pochopna decyzja gdybym miała się od razu z tobą spotkać, bo w końcu nie widziałam cię od trzech lat. Tu- w Avanloe mam przyjaciół i rodzinę. Rodzinę która mimo trudności w wychowaniu mnie nie odsunęła się i dlatego im zaufałam. Powinnaś brać z nich przykład, i nie oddawać mnie do miejsca w którym cierpiałam. W Sierocińcu nikogo nie miałam. Wszyscy naśmiewali się z mojego wyglądu, a jak moi podopieczni mnie przyjęli nie byłam tym zainteresowana bo wiele rodzin brało mnie do siebie ale mówili że nie nadaję się na córkę. Tutaj otworzyłam się bardziej niż przedtem. W Domu Dziecka byłam skrytą i buntowniczą dziewczyną. 
Powiedz mi jedną rzecz. Dlaczego się poddałaś i wybrałaś najprostszą drogę? Dlaczego ciebie nie było obok mnie gdy ciebie najbardziej potrzebowałam? Gdybyś mnie nie oddała, na pewno bym chodziła do szkoły, bym miała koleżanki i bym mieszkała w twoim domu- jako twoja córka. Nie znałaś mnie nigdy, i nie znasz. Nie wiesz jak trudno mi było się pozbierać po stracie najważniejszej osoby w moim życiu.. Byłam załamana że oddałaś mnie w ręce gdzie nikt się o mnie nie troszczy. Wiele nauczycieli z Domu Dziecka próbowali do mnie dotrzeć, ale mówili tylko jedno : "Do niej jedynie może dotrzeć mama". I wtedy serce mi pękło. NIKT NIE POTRAFIŁ MI POMÓC. Byłam z tym wszystkim sama jak palec. Tam przeżyłam moje najgorsze lata życia. W Avanloe jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Mam tych których potrzebuję. Zastanawiam się nadal czy dać Ci drugą szansę. Gdy sobie to przemyślę, napiszę do ciebie. Postaram się jak najszybciej.
                                                                         Ania

Ania zagięła list na dwie części i włożyła go do koperty. Położyła go na stoliku w swoim pokoju. Ubrała sukienkę różową sukienkę i białe baletki. Postanowiła pobiec na pocztę i wysłać list. Po drodze spotkała Dianę.
- Cześć Ania!- wykrzyknęła z radością.
- Cześć Diana- powiedziała zwyczajnie Ania.
Nie miała teraz czasu na rozmowy.
- Lecę na pocztę- krzyknęła- Jak wrócę to ci wszystko opowiem.
- Do Zobaczenia!
- Pa.
Ania teraz jedynie myślała o tym co napisała w liście. Myślała.. i myślała.. i gdy była na poczcie zobaczyła wysoką i szczupłą kobietę koło skrzynki na listy. Widać że na kogoś czekała. Ania podeszła do skrzynki i spojrzała się podejrzliwie na kobietę. Włożyła list przez mały otwór.
- Aniu! Tak za tobą tęskniłam!- nieznajoma rzuciła jej uśmiech i ją przytuliła. 
- Niech pani mnie nie dotyka!- odepchnęła ją.
- Daj mi to wytłumaczyć.
- Nie znam cię, i nigdy nie znałam- uciekłam.
Ania miała wyrzuty sumienia przez całe popołudnie że nie dała się wyjaśnić tamtej kobiecie. Nie wiedziała co o tym myśleć. Nie zważając co będzie dalej, poszła w miejsce gdzie najczęściej spędzała czas Diana. Diana szybko zauważyła Anię i od razu się przywitała.
- Hej.
- Cześć. Muszę się tobie zwierzyć.
Dziewczynki zawsze w tym miejscu powierzały swoje tajemnice i smutki.
- Co się stało?
- Dzisiaj dostałam list. Podejrzewam, że to od mojej mamy. Maryla, zasugerowała żebym spotkała się z nią, ale ja nie wiem czy to dobry pomysł. Przed chwilą byłam na poczcie i zobaczyłam kobietę która mnie przytuliła. Uciekłam.
- Dlaczego nie dałaś się jej wytłumaczyć?- zapytała mnie Diana.
- Wydaję mi się, że tam czekała na mnie mama.
- To biegnij tam. To twoja jedyna okazja!
Ania z zawahaniem wstała i znowu usiadła obok Diany. Co ona robi? Niech biegnie do mamy- pomyślała Diana.
- Masz rację. To moja mama- szepnęła w kierunku przyjaciółki.
Gwałtownie się podniosła i biegła jak najszybciej w stronę poczty. Kobieta nadal tam stała. Ania podbiegła do niej i spojrzała jej prosto w oczy.
- Aniu. Nie wiesz jak dawno cię nie widziałam!
- Mama?
- Nie pamiętasz mnie?
- No w końcu nie widziałam cię od tylu lat.. Ostatni raz mnie widziałaś 3 lata temu..
- Wiem Aniu, ale chcę to wszystko naprawić. Znalazłam pracę, mam tu w okolicy swój dom. Jesteś w końcu częścią mojego życia.
- To że życie ci się układa nie znaczy że będę z tobą mieszkać.. Zostaję w Avanloe z Marylą i Mateuszem. W moim życiu zmieniło się wiele rzeczy, ale w nim nie ma już miejsca dla ciebie.
- Możemy przecież zacząć wszystko od nowa. Jakie piękne mogłoby być wtedy nasze życie. Daj mi szansę.
- Bardzo bym chciała, ale to co było kilka lat temu nigdy nie zostanie wymazane z pamięci. Przykro mi. 
- Spotkanie z tobą mnie uszczęśliwiło.
- Ale ja chce...- przerwała. Zawahała się, ale wtedy miała pewność- Chcę o tobie zapomnieć, mamo. 
- O rodzinie się nie zapomina. Od dziecka Cię tego uczyłam- że rodzina jest najważniejsza.
- To chyba ciebie mamo nie nauczyli, że rodzina to część twojego życia. Ty nie jesteś moją rodziną. Zostawiłaś mnie i się oddaliłaś. Nie chcę do tego wracać.
Piękne rude włosy Ani powiewały w kierunku kobiety. Anna wiedziała, że nie zostawi Maryli i Mateusza dla obcej osoby- którą była jej mama. Mama od chwili gdy oddała ją do domu dziecka była dla niej obca. Nie chciała, żeby cokolwiek się zmieniło. Chciała żeby było tak jak jest. Drzewa coraz bardziej przechylały się z boku na bok. Był strasznie silny wiatr. Ania ledwo utrzymywała się na ziemi.
- A teraz muszę iść- oznajmiła po czym odmaszerowała w kierunku łąki. Nie miała zamiaru, już rozmawiać z mamą. Po drodze spotkała Gilberta Blytha. Lekko odsłonięte słońce świeciło na szczupłą sylwetkę Ani.
- Witaj Anno Shirley.
- Witam Gilbercie.
- Jak się dziś pani miewa?
- A dobrze, Gilbercie.
Uśmiechnęła się lekko w jego stronę i odgarnęła włosy bo bardzo spadały jej na twarz. Stali tak w milczeniu obok siebie. W końcu coś zagłuszyło tą ciszę. Usłyszeli pioruny. Drzewa przewracały się jedno po drugim, a Ania wystraszona próbowała uciec od spadających na ziemię drzew.
- Nie ruszaj się- wykrzyknął Gilbert.
Nagle zaczął padać deszcz. Wichura była coraz silniejsza.
- Uważaj!- krzyknęła gdyż zobaczyła spadające drzewa w kierunku Gilberta. On gwałtownie odskoczył. Chwycił Anię za rękę i pociągnął mocno w stronę Zielonego Wzgórza. Omijali drzewa, i bezpiecznie przedostali się na drugą stronę łąki. Ania zaczęła płakać.
- Już po wszystkim, Aniu. Nie płacz- przytulił ją.
- Uratowałeś mnie- powiedziała z wdzięcznością.
- Cała przyjemność po mojej stronie- i wtedy jego usta dotknęły ust Ani. Ich wargi połączyły się.
I tak powstała Miłość

1 komentarz:

  1. Love Anne :**^^<3~~:-*
    Śliczne i dojrzałe opowiadanie .Nie przejmuj się brakiem komentarzy ludzie i tak czytają i ja twoje cudowne opowiadanie o Ani z Zielonego Wzgórza .Czekam na następny rozdział .Życzę weny i twórczego myślenia.Tym bardziej że jest to jedyna i taka niepowtarzalna historia o Ani ,więc pisz ją dalej.Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg wydarzeń.Ola ..

    OdpowiedzUsuń