piątek, 14 lutego 2014

One shot "Niespodziewane spotkanie i ratunek"

Ania była jedną z najweselszych dziewczyn w Avanloe, dopóki nie nadszedł ten moment w którym ona dostała tajemniczy list.

Droga Aniu.

Wiem, że moje rozstanie z twoim ojcem było dla ciebie bardzo bolesne. Jedynym wyjściem uniknięcia tego było oddanie cię do sierocińca. Jestem ci winna przeprosiny, za to że cię zostawiłam gdy dojrzewałaś. Popełniłam błąd i chcę to naprawić. Nadal o tobie myślę, i kiedy cię wychowywałam. Żałuję, mojej decyzji ale nie chcę zrywać z tobą kontaktu na zawsze. Mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy. 
                                                                             Rodzina

Kto to jest?- pomyślała sobie Ania.
Nie wahając się zbiegła szybko ze schodów, i podała list Maryli- jej podopiecznej.
- Ciociu, to jest list. Ktoś go przysłał wczoraj wieczorem. Nie zdążyłam nawet go otworzyć, ale dzisiaj go dokładnie przeczytałam- westchnęłam - Podejrzewam, że...- przerwałam- że.. to jest moja mama. 
- Jeśli to jest twoja matka natychmiast musisz się z nią skontaktować. W końcu to jest twoja najbliższa rodzina.
- Rodzina? Która mnie zostawiła gdy miałam 11 lat? Rodzina która oddała do sierocińca? To nie jest rodzina.. Ona jest dla mnie nikim. 
- Aniu, każdy w swoim życiu popełnia błędy, również ja. Twoja mama mimo błędnej decyzji żałuję tego, i powinnaś to docenić- powiedziała.
- Nie chcę się z nią spotykać!- szlochała- Zostawiła mnie, i teraz po 3 latach przypomniała sobie że ma córkę? 
Ciocia zawsze powtarzała Ani, że każdy zasługuję na drugą szansę. Tylko czy mama Ani zmieni się na lepsze? Na to pytanie nikt nie znał odpowiedzi, tylko sama Ania. Ona jedyna wiedziała jaka naprawdę jest jej mama. Dziewczyna z jednej strony chciała spotkać się z osobą która kiedyś była jej rodziną, ale z drugiej strony Ania wmówiła sobie, że matka ją zostawiła i wyrzuciła z domu jak zabawkę do Sierocińca. Podczas pobytu u Maryli i Mateusza Ania bardziej się otworzyła i spojrzała na świat z innej perspektywy. Zyskała również przyjaciółkę której nigdy nie miała w Domu dziecka. Była to Diana Barry- czternastoletnia dziewczyna pozbawiona fantazji i marzeń. Przez te trzy lata poświęcone na przyjaźni z Anią, Diana zyskała odwagę i jakieś pragnienia. W jej myślach pojawił się obraz pełen fantazji i marzeń. Na niebie lśniło słońce które oświetlało jezioro, łąka była pokryta kwiatami, a wszystkie zwierzęta były szczęśliwe i radosne- wszystko było jak w bajce. Diana właśnie w takim świecie chciała żyć. Wiedziała, że kiedyś skończy się fantazja a zacznie się powrót do rzeczywistości.
Ania siedziała sobie obok Maryli na kanapie nie wiedząc co dalej począć. Wstała i zaparzyła na herbatę i jeszcze raz usiadła na kanapie.
Ania już dawno zapomniała o matce, gdyż ta nie dawała znaku życia. Dziewczyna poczuła coś dziwnego w sercu- Nadzieję. Nadzieję, na którą tak długo czekała. W końcu nadszedł ten dzień gdzie odzyskała jakąkolwiek nadzieję, że się spotka z mamą. Jednak mimo tego w głębi sercu czuła wielką niechęć do niej.
- Ciociu, nie wiesz co ja czuję...
- A właśnie że wiem.
I wtedy zakwitł nowy temat. Ania nigdy nie słyszała, żeby Maryla była z Domu Dziecka. To było dla niej zaskoczeniem i widocznym szokiem.
- Gdy miałam 8 lat rodzice z powodu problemów finansowych, nie mogli mnie już utrzymywać i oddali mnie do sierocińca. Nie miałam przyjaciółki, i każdy napotkany przeze mnie przezywał mnie i wyśmiewał się. Gdy zyskałam tą wymarzoną osiemnastkę, postanowiłam przeprowadzić się do mojego wujka który mieszkał na wsi. Tylko on był jedyną osobą która sprzeciwiła się decyzji mamy. Zamieszkałam u niego i wtedy spotkałam Mateusza. Kupił mi ten wspaniały dom i do dziś tutaj mieszkamy- dokończyła Maryla po czym ja znowu się odezwałam.
- Ja już za długo czekam na tego wymarzonego chłopaka.
- Aniu, każdy w końcu otrzyma od Boga "tego jedynego", ale do tego potrzeba cierpliwości i czasu.
I wtedy Ania ruszyła wyobraźnią. Wyobrażała sobie jak była na łące z chłopakiem. Razem zbierali owoce. Trzymając się za ręce biegali po łące nie zważając na nic. Ania przeszła wtedy w odległą planetę.
- Aniu.. Anna.. Jesteś?
I wtedy się przebudziła.
- Przepraszam, wyobraźnia wzięła górę.
- O czym myślałaś?
- O mnie i moim księciu z bajki.
Maryla nie chcąc dalej ciągnąć tematu o chłopakach, zaczęła mówić o liście od mamy Ani.
- Aniu, ja nigdy nie miałam okazji spotkać się z mamą bo ona mnie nie chciała. Czekałam u wujka na nią kupę lat. Nadal jej nie ma i pewnie już zapomniała, że ma córkę. Masz szansę zacząć od nowa życie, Aniu.
- Tylko jak zaufać osobie która cię zostawiła i dopiero teraz sobie przypomniała że ma dziecko?
- Twoja mama chcę to naprawić, daj jej szansę. Na pewno nie pożałujesz.
- Dobrze, odpiszę jej na ten list ale zastanowię się co do naszego spotkania- i pobiegła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko, i z małej kwadratowej półki wzięła kartkę i kopertę. Zaczęła pisać, o wszystkim. O niej i o tym co czuła gdy mama ją oddała. Postanowiłam wszystkie swoje uczucia przelać na kartkę.

                                                       Kochana Mamo!

Myślałam nad tym wszystkim i nadal rozważam spotkanie z tobą. Nie wiem czy to nie byłaby pochopna decyzja gdybym miała się od razu z tobą spotkać, bo w końcu nie widziałam cię od trzech lat. Tu- w Avanloe mam przyjaciół i rodzinę. Rodzinę która mimo trudności w wychowaniu mnie nie odsunęła się i dlatego im zaufałam. Powinnaś brać z nich przykład, i nie oddawać mnie do miejsca w którym cierpiałam. W Sierocińcu nikogo nie miałam. Wszyscy naśmiewali się z mojego wyglądu, a jak moi podopieczni mnie przyjęli nie byłam tym zainteresowana bo wiele rodzin brało mnie do siebie ale mówili że nie nadaję się na córkę. Tutaj otworzyłam się bardziej niż przedtem. W Domu Dziecka byłam skrytą i buntowniczą dziewczyną. 
Powiedz mi jedną rzecz. Dlaczego się poddałaś i wybrałaś najprostszą drogę? Dlaczego ciebie nie było obok mnie gdy ciebie najbardziej potrzebowałam? Gdybyś mnie nie oddała, na pewno bym chodziła do szkoły, bym miała koleżanki i bym mieszkała w twoim domu- jako twoja córka. Nie znałaś mnie nigdy, i nie znasz. Nie wiesz jak trudno mi było się pozbierać po stracie najważniejszej osoby w moim życiu.. Byłam załamana że oddałaś mnie w ręce gdzie nikt się o mnie nie troszczy. Wiele nauczycieli z Domu Dziecka próbowali do mnie dotrzeć, ale mówili tylko jedno : "Do niej jedynie może dotrzeć mama". I wtedy serce mi pękło. NIKT NIE POTRAFIŁ MI POMÓC. Byłam z tym wszystkim sama jak palec. Tam przeżyłam moje najgorsze lata życia. W Avanloe jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Mam tych których potrzebuję. Zastanawiam się nadal czy dać Ci drugą szansę. Gdy sobie to przemyślę, napiszę do ciebie. Postaram się jak najszybciej.
                                                                         Ania

Ania zagięła list na dwie części i włożyła go do koperty. Położyła go na stoliku w swoim pokoju. Ubrała sukienkę różową sukienkę i białe baletki. Postanowiła pobiec na pocztę i wysłać list. Po drodze spotkała Dianę.
- Cześć Ania!- wykrzyknęła z radością.
- Cześć Diana- powiedziała zwyczajnie Ania.
Nie miała teraz czasu na rozmowy.
- Lecę na pocztę- krzyknęła- Jak wrócę to ci wszystko opowiem.
- Do Zobaczenia!
- Pa.
Ania teraz jedynie myślała o tym co napisała w liście. Myślała.. i myślała.. i gdy była na poczcie zobaczyła wysoką i szczupłą kobietę koło skrzynki na listy. Widać że na kogoś czekała. Ania podeszła do skrzynki i spojrzała się podejrzliwie na kobietę. Włożyła list przez mały otwór.
- Aniu! Tak za tobą tęskniłam!- nieznajoma rzuciła jej uśmiech i ją przytuliła. 
- Niech pani mnie nie dotyka!- odepchnęła ją.
- Daj mi to wytłumaczyć.
- Nie znam cię, i nigdy nie znałam- uciekłam.
Ania miała wyrzuty sumienia przez całe popołudnie że nie dała się wyjaśnić tamtej kobiecie. Nie wiedziała co o tym myśleć. Nie zważając co będzie dalej, poszła w miejsce gdzie najczęściej spędzała czas Diana. Diana szybko zauważyła Anię i od razu się przywitała.
- Hej.
- Cześć. Muszę się tobie zwierzyć.
Dziewczynki zawsze w tym miejscu powierzały swoje tajemnice i smutki.
- Co się stało?
- Dzisiaj dostałam list. Podejrzewam, że to od mojej mamy. Maryla, zasugerowała żebym spotkała się z nią, ale ja nie wiem czy to dobry pomysł. Przed chwilą byłam na poczcie i zobaczyłam kobietę która mnie przytuliła. Uciekłam.
- Dlaczego nie dałaś się jej wytłumaczyć?- zapytała mnie Diana.
- Wydaję mi się, że tam czekała na mnie mama.
- To biegnij tam. To twoja jedyna okazja!
Ania z zawahaniem wstała i znowu usiadła obok Diany. Co ona robi? Niech biegnie do mamy- pomyślała Diana.
- Masz rację. To moja mama- szepnęła w kierunku przyjaciółki.
Gwałtownie się podniosła i biegła jak najszybciej w stronę poczty. Kobieta nadal tam stała. Ania podbiegła do niej i spojrzała jej prosto w oczy.
- Aniu. Nie wiesz jak dawno cię nie widziałam!
- Mama?
- Nie pamiętasz mnie?
- No w końcu nie widziałam cię od tylu lat.. Ostatni raz mnie widziałaś 3 lata temu..
- Wiem Aniu, ale chcę to wszystko naprawić. Znalazłam pracę, mam tu w okolicy swój dom. Jesteś w końcu częścią mojego życia.
- To że życie ci się układa nie znaczy że będę z tobą mieszkać.. Zostaję w Avanloe z Marylą i Mateuszem. W moim życiu zmieniło się wiele rzeczy, ale w nim nie ma już miejsca dla ciebie.
- Możemy przecież zacząć wszystko od nowa. Jakie piękne mogłoby być wtedy nasze życie. Daj mi szansę.
- Bardzo bym chciała, ale to co było kilka lat temu nigdy nie zostanie wymazane z pamięci. Przykro mi. 
- Spotkanie z tobą mnie uszczęśliwiło.
- Ale ja chce...- przerwała. Zawahała się, ale wtedy miała pewność- Chcę o tobie zapomnieć, mamo. 
- O rodzinie się nie zapomina. Od dziecka Cię tego uczyłam- że rodzina jest najważniejsza.
- To chyba ciebie mamo nie nauczyli, że rodzina to część twojego życia. Ty nie jesteś moją rodziną. Zostawiłaś mnie i się oddaliłaś. Nie chcę do tego wracać.
Piękne rude włosy Ani powiewały w kierunku kobiety. Anna wiedziała, że nie zostawi Maryli i Mateusza dla obcej osoby- którą była jej mama. Mama od chwili gdy oddała ją do domu dziecka była dla niej obca. Nie chciała, żeby cokolwiek się zmieniło. Chciała żeby było tak jak jest. Drzewa coraz bardziej przechylały się z boku na bok. Był strasznie silny wiatr. Ania ledwo utrzymywała się na ziemi.
- A teraz muszę iść- oznajmiła po czym odmaszerowała w kierunku łąki. Nie miała zamiaru, już rozmawiać z mamą. Po drodze spotkała Gilberta Blytha. Lekko odsłonięte słońce świeciło na szczupłą sylwetkę Ani.
- Witaj Anno Shirley.
- Witam Gilbercie.
- Jak się dziś pani miewa?
- A dobrze, Gilbercie.
Uśmiechnęła się lekko w jego stronę i odgarnęła włosy bo bardzo spadały jej na twarz. Stali tak w milczeniu obok siebie. W końcu coś zagłuszyło tą ciszę. Usłyszeli pioruny. Drzewa przewracały się jedno po drugim, a Ania wystraszona próbowała uciec od spadających na ziemię drzew.
- Nie ruszaj się- wykrzyknął Gilbert.
Nagle zaczął padać deszcz. Wichura była coraz silniejsza.
- Uważaj!- krzyknęła gdyż zobaczyła spadające drzewa w kierunku Gilberta. On gwałtownie odskoczył. Chwycił Anię za rękę i pociągnął mocno w stronę Zielonego Wzgórza. Omijali drzewa, i bezpiecznie przedostali się na drugą stronę łąki. Ania zaczęła płakać.
- Już po wszystkim, Aniu. Nie płacz- przytulił ją.
- Uratowałeś mnie- powiedziała z wdzięcznością.
- Cała przyjemność po mojej stronie- i wtedy jego usta dotknęły ust Ani. Ich wargi połączyły się.
I tak powstała Miłość

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 6

Ania
- Powinnaś się zorientować, że ja i moja wspólniczka chcieliśmy was poróżnić. I udało nam się to- Dominic szepnął mi do ucha.
-Al.. Ale jaka wspólniczka?-zapytałam.
- Dowiesz się w swoim czasie- zbliżył się, próbując mnie pocałować.
Ale nie zdążył, ponieważ strzeliłam mu nogą z liścia.
-Mam chłopaka...-powiedziałam.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę wyłącznie ciebie.
-Ale ja Ciebie nie !-krzyknęłam.
- Ta ulica nie jest przez nikogo zamieszkiwana, nikt cie nie usłyszy. Nie miej nadziei.
-Usłyszą mnie-powiedziałam.
- Tylko idiotka tak myśli- zaśmiał się arogancko.
-Więc tak to jestem idiotką.
- Moją, tylko moją idiotką. A ja takie uwielbiam- uśmiechnął się szarmancko.
-Wiesz.. Nie wiem jak mogłam Cię lubić-uśmiechnęłam się.
- Nie lubić. Kochać. Pokochałaś mnie. A ja ciebie. I nadal tak jest- westchnął.
-Nie jest-powiedziałam.
- Może ty mnie nie kochasz, ale ja ciebie tak- pocałował mnie w policzek, a ja próbowałam go w jakiś sposób odepchnąć- Nie rezygnuj z nas.
-Nie kocham Cię..
- Ależ ja ciebie. Nie czujesz tego?
-Nie-powiedziałam szorsko.
- Wracając do tematu. Chcesz się dowiedzieć kto jest moim wspólnikiem?
-Tak-powiedziałam szybko.
- A więc moim wspólnikiem jest..- zawahał się przez chwilę- April. Z April to zaplanowałem. Cieszysz się? Bo ja ogromnie. Poróżniłem Ciebie i Gila, i jestem zadowolony, że misja się udała- w jego oczach pojawiło się zło.
-Nienawidzę Cię..
- Nienawidzisz nas.. April również jest zmieszana, i chyba nie wiedziałaś.. że April się z nim całowała. Wszystko poszło gładko. I nie musieliśmy się w ogóle wysilać.
-Was... Ciebie.. Ją.. Was wszystkich-łzy napływały mi do oczu.
- Nie płacz, maleńka. Wystarczy że mnie pocałujesz, jak przy pierwszym spotkaniu- uśmiechnął się ciepło, co było wyraźnym zaskoczeniem.
-Nigdy...
- Nigdy mnie nie pocałujesz, czy nigdy nie zapomnisz o naszym spotkaniu?- zapytał.
-To pierwsze..
- Przypomnij sobie nasze pierwsze spotkaniu. Kocham Cię. 
-Pamiętam. To wtedy popełniłam najgorszy błąd w życiu.. Poznałam Ciebie-powiedziałam oschle.

Gilbert
Obudziłem się. Czyli to był tylko sen. Ania nie została porwana i nie jesteśmy parą. Postanowiłem porozmawiać z tatą.
-Tato jak znalazłem się tu w domu?-zapytałem.
- Z tego co słyszałem, rozmawiałeś z Anią i twoim kolegom Dominiciem i doszło do bójki. Zostałeś lekko pobity, a Ania uciekła z miejsca wydarzenia. Dominic uciekł- powiedział szybko zdenerwowany.
-Ale jak to się stało?
- Dominic nie chciał dopuścić do tego, że Ania wybrała ciebie i jak doszło do rozmowy o jej chłopaku, wybrała ciebie Gilbercie. Dominic się na ciebie rzucił, a Ania uciekła. Nie było nikogo w pobliżu, i wróciła do domu.
-A.. Ale jak? Ania i ja.. To nie jest możliwe...-powiedziałem.
- Jest możliwe. Ona cię kocha i za chwilę przyjdzie cię odwiedzić- uśmiechnął się i wyszedł.
Ale, że ja i Ania... Nie to nie jest możliwe. W pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem je, a za nimi stała we własnej osobie panna Shirley.
-O... Cześć Aniu-przywitałem się.
- Cześć Gilbert. Tak bardzo się o ciebie martwiłam- złapała mnie za rękę i ścisnęła ją- Kocham cię.
-Tak wiem. Ja Ciebie też-powiedziałem.
- Żałuję, że uciekłam. Nie powinnam tego robić. Postąpiłam niewłaściwie. Przepraszam- odparła szczerze, i to było w niej widać.
-Nic się nie stało-uśmiechnąłem się.
- Przepraszam, że uciekłam jak mnie pocałowałeś. To było niesamowite, i nadal trudno mi uwierzyć w to co się stało. Ta cała sytuacja z Dominiciem, i bójka.. Nie chciałam żeby do tego doszło- popatrzała mi w oczy- To moja wina- powiedziała rozczarowana.
-Ej, ej. To nie jest twoja wina. Jasne?-zapytałem.
- Jasne jak słońce- odparła szczęśliwa- Jestem najszczęśliwszą dziewczyną.
-Zaś ja jestem najszczęśliwszym chłopakiem-pocałowałem ją.
- Nikt i nic już nas nie rozdzieli-obiecałam chłopakowi.
-Nic-powiedziałem i jeszcze raz ją pocałowałem.

Diana
Czekałam na Anię która pospiesznie poszła do Gilberta po całej sytuacji z Dominic'em. Jestem ciekawa, czy są razem, a również podekscytowana dzisiejszym spotkaniem z Fredem. Z pokoju Ani usłyszałam trzask drzwiami i nagle Ania wparowała mega szczęśliwa do pokoju. 
- Przeczuwam, że wszystko poszło po twojej myśli- zachichotałam. 
-Nawet nie wiesz jak się cieszę !-krzyknęła szczęśliwa i upadła na łóżko.
- Przeczuwam, że był pocałunek- i również rzuciłam się na łóżko. Po chwili zaczęłyśmy skakać jak dwie szczęśliwe wariatki- Nic ci nie mówiłam, ale dzisiaj jestem umówiona z Fredem- pisnęłam z podekscytowania. 
-Aaaaa!-krzyknęła. Będziemy chodzić na podwójne randki i takie tam !.
- Właśnie. Miałam dzisiaj powiedzieć, że jutro jest wigilia! Omal sama nie zapomniałam- krzyknęłam z radości. 
-Och, Diano-westchnęła.
- Coś nie tak ze mną? Wiem, czasem jestem zapominalska i w ogóle- zaśmiałam się. 
-Haahah. Dokładnie Diano-zaśmiała się.
-Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie- przytuliłam ją i po chwili razem upadłyśmy na podłogę ze śmiechem.
-Zaś ja bez Ciebie-zaśmiała się.
Postanowiłam nie zwlekać z przygotowaniami na spotkanie z Fredem i już się uszykować, żeby się spóźnić.
- Jak myślisz, ładnie będzie mi w tej sukience?- zapytałam, po wyjściu z łazienki, po przymierzeniu 5-tej sukienki.
-Kolejna-powiedziała śmiejąc się.
- Chyba wezmę tą białą w kwiaty - przyglądałam się jej uważnie- Jak sądzisz?  
-Doskonała. Ale Diano nie zapominaj, że jest zima-powiedziała.
- A co tam. Przecież wiesz, że ja nie zwracam uwagi na takie drobnostki-zachichotałam.
-Ale rozchorujesz się. Ubierz lepiej coś na siebie-zaśmiała się.
- Dobra. Jak tak się martwisz ubiorę płaszczyk, czapkę i jakiś szalik. Pasuje?- zaśmiałam się cicho.
-Pasuje-zachichotała.
- Dobra ja lece, bo się spóźnię- odparłam z przejęciem, i ubrałam przygotowane przeze mnie buty. 
-Leć!-powiedziała.-Tylko się nie zgub-zaśmiała się.


Fred
Obawiam się, że to spotkanie nie wyjdzie nam najlepiej. Nie wiem co może się wydarzyć. Będę dobrej myśli- powtarzałem w duchu. Czekałem obok strumyka- tak jak się umawialiśmy. Niestety była spóźniona o 5 minut. Zamartwiając się ruszyłem w stronę jej domu, ale ona po chwili wyszła ze ścieżki. 
-Cześć Fred. Przepraszam, za spóźnienie, ale wiesz jak jest-powiedziała.
- Tak, tak. Dziewczyny potrzebują 'wiecej' czasu na przygotowania. Ale chciałbym wrócić do tematu- powiedziałem chętnie.
-Dobrze więc-odpowiedziała.
- Chciałem cię o co.. o.. yyy... o coś.. emm.. spytać- jąkałem się.
-To dawaj-zaśmiała się.
- Chcesz być moją dziewczyną?- spytałem się szybko, licząc że nie usłyszy ostatniego słowa.
-TAK!-krzyknęła.
I wskoczyła mi w ramiona, jakbyśmy za chwile mieli zawrzeć małżeństwo.
- Cieszę się. Zakochałem się w tobie.
-A ja w tobie...-powiedziała.
- Love Forever- odparłem po angielsku- Kocham cię bezgranicznie. A jak tam Ania i Gilbert?- zapytałem z ciekawości, odrywając się od tematu.
-Doskonale. Są parą!-powiedziała szczęśliwa.
- Tak jak my- pocałowałem ją namiętnie. Trzymając się się za rękę maszerowaliśmy razem po ścieżce.


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 5

Ruby
Po moich przemyśleniach wstałam z kanapy i poszłam się przejść. Wszędzie biało. Zima. Najgorsza pora roku. Biało, zimno i trzeba chodzić w kurtkach. Nienawidzę tej pory. Wolę lato. Ciepło, słonecznie, kolorowo. O i jeszcze wiosnę. Tak. Lato i wiosna to moje ulubione pory roku. Ale zima... Raczej nie. Nienawidzę tej pory i tak pozostanie. Kiedy tak szłam spotkałam Josie.
-Josie!-krzyknęłam.
- Co się stało?- zapytała zapatrzona we mnie.
-Nic pewnie będziesz chciała pogadać-powiedziałam.
- Nie potrzebne mi nasze rozmowy. Nie jesteś mi potrzebna. Jesteś przeszłością.- westchnęła.
-Ale.. Josie. Co się stało?-zapytałam.
- Nie mam zamiaru się tobie zwierzać. Nie pomogłaś mi, więc nie chcę już twojej pomocy- odpyskowała, zarzuciła włosy i wzruszyła ramionami.
-Jak chcesz, ale wiedz, że Ci już nie pomogę-powiedziałam i ruszyłam w stronę domu Ani.
- Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką, ale widocznie się myliłam.- krzyknęła- Ciekawe co byś powiedziała gdybyś się dowiedziała o moim samobójstwie- powiedziała, tym razem ciszej.
-Sama powiedziałaś. Nie jestem Ci potrzebna!-krzyknęłam.
- No bo nie jesteś. Ale kiedyś byłaś moją przyjaciółką, i mnie zawiodłaś- westchnęła.
-Cześć !-krzyknęłam i pobiegłam pod dom Anii.
Kiedy byłam już pod domem Anii zapukałam. Wiedziałam, że one mi nie wybaczą, ale muszę spróbować.

Dominic
"Nie wiem czy robię dobrze, Nie wiem czy robię źle, ale wiem, że to ta na którą czekałem". Ania. Wzdycham jak słyszę jej imię. Zawsze dziewczyny mnie wystawiały, a teraz z Anią łączy mnie coś więcej. Jakieś głębsze uczucie. To tak jak zakochanie od pierwszego wejrzenia. Wszystko jest dobrze, ale spotkasz tą dziewczynę- która jest ci przeznaczona. Chcę napotkać wzrok Ani, dlatego chyba wybiorę się do niej na pogawędkę. Ubrałem obojętne mi trampki, i ruszyłem w kierunku domu Ani. Z oddali zauważyłem ją z jakimś chłopakiem. Nic mi przecież nie wspominała. Zrobię jej awanturę, jeśli mnie zdradza, nasz związek bardzo szybko się skończy. 
- Ania! Wytłumaczysz mi co ty tu robisz z tym chłopakiem?- zapytałem zezłoszczony.
-Dominic o co ci chodzi?-zapytała.
- O to, że nie chcę, żebyś się spotykała z kimś innym , bo to dziwnie brzmi- wtargnąłem przed Anię- Zostaw ją w spokoju! Rozumiesz?- zagroziłem chłopakowi.
- Nie jesteś dla mnie żadnym zagrożeniem. Aniu, jeśli naprawdę mnie kochasz, idź ze mną. Zostaw tego idiotę.
-Ja.. Ja-zacięła się.
- No kogo wolisz?- zapytał nieznajomy mi chłopak.
- Jeszcze wczoraj mówiłaś mi że mnie kochasz!- przypomniałem- Chcesz mnie zostawić dla niego?
Widziałem niezdecydowanie w oczach Ani. Czyżby znała tego chłopaka?
-Zaczekajcie-powiedziała i poszła na górę.
- Skąd znasz Anię?- zapytałem zdenerwowany.
- Od dawna, a nie od wczoraj, jak ty- zaśmiał się szarmancko.
- Ale to była miłość od pierwszego wejrzenia, zakochałem się.
- Miłość od pierwszego wejrzenia? Racja, też wierzę, ale po jednym dniu?
- Kocham Anię. Czuję to.
- Uważam, że tak uważając jesteś idiotą. Ania po jednym dniu nie pokochałaby kogoś takiego jak ty.
- A skąd wiesz? Nie wydaję mi się, żebyś ją znał na wylot
- Jeszcze nie wiesz o nas wszystkiego. Prawie nic nie wiesz.

W pokoju Anii:

-Diano co mam zrobić-dramatyzowała szarooka.
- Postąp słusznie. Serce powinno cię pokierować. Aniu, kogo naprawdę kochasz? Gilberta, w którym jesteś zakochana od zawsze, czy Dominica którego znasz od wczoraj?
-Gilberta...
- Widzisz. Dominica nawet nie znasz. Nie znasz jego przeszłości. Idź tam i powiedz co czujesz do nich. Gilbert na pewno się ucieszy- uśmiechnęła się przyjaciółka szarookiej.

Tam z Gilbertem i Dominic'em: 

-Dominic przepraszam, ale..-rudowłosa piękność zakończyła podchodząc do mojego rywala.

- Czyli że wybierasz mnie?- zapytał chłopak, widząc że Ania do niego podchodzi.
- Nie wierzę, że byłabyś zdolna do tego aby mnie zostawić..- zareagowałem.
-Tak Gil Ciebie. Dominic przepraszam naprawdę Cię przepraszam.
- Tylko kłamałaś i oszukiwałaś! Jesteś bez serca- złapałem ją za rękę i pociągnąłem w moją stronę.
-Dominic puść mnie!-krzyknęła dziewczyna.
Pociągnąłem ją jeszcze mocniej, a mój rywal przewrócił się chcąc siłować się ze mną. Ona również upadła, a ja skorzystałem z okazji.
- Wiesz, że bardzo cie kocham? I nie zmienię zdania
-Dominic, ale ja kocham Gilberta!
- Już nigdy go nie zobaczysz..
I uderzyłem ją lekko w głowę. Zemdlała.

Godzinę później

-Gdzi.. Gdzie ja jestem-zapytała Ania.
- Nie ważne gdzie. Ważne że szczęśliwa- rzekł dochodzący z oddali głos.
-Kim ty jesteś?
- Nie pamiętasz mnie? Dominic jestem. Może zaczniemy naszą miłość od początku?- zapytałem ją i gładziłem jej policzek.
-Nie dziękuję jestem zajęta Dominicu-powiedziała.
- Nie jesteś. Teraz jesteś wyłącznie przywiązana- chyba dopiero wtedy uświadomiła sobie, że jest przywiązana do łóżka.
-Mógł byś mnie wypuścić?-zapytała.
- Nie wiem czy się zorientowałaś, ale zostałaś porwana. Przeze mnie. I cieszę się z tego obrotu sprawy.
-Wiesz, ze jesteś nienormalny.
- Nie ja tylko ty, słonko. Powinnaś wiedzieć, że to wszystko było zaplanowane.. Nasze spotkanie, i zakochanie od pierwszego wejrzenia, w tym porwanie. Domyślasz się z kim mógłbym współpracować? Jesteś naiwna tak jak Gilbert. Zakochujesz się błyskawicznie, i łatwo cie omotać.
-Nie obrażaj Gila ! O jakie zaplanowanie Ci chodzi?



Rozdział dedykujemy Justynce :* (Nie, nie mi)
Hahah takiego obrotu się nie spodziewaliście :D
Wszystko wyjaśni się w kolejnym
Tak Justyna wyżyj się w komencie (Nie, nie mówię o sobie w 3 os)

//Vilu & ~TiniVerdas~ 














Rozdział 4

Fred
Wstyd. Lęk. Przerażenie. Zaczynanie wszystkiego od początku. Może jednak Diana nie jest odpowiednia? Może to była zwykła pomyłka? Może w pewnym momencie wywarła na mnie wrażenie i dlatego tak się głęboko zakochałem? Nie Fred. To nie była miłość. Zapomnij. O niej. O tym że się zauroczyłeś. I że w ogóle ją spotkałeś. Myśl o niej przechodziła mnie o dreszcze, a przecież zdecydowałem, że o niej zapomnę. Na zawsze. Na wieki. Do śmierci. Do końca życia na Ziemi. Nie myśl o tym. To przeszłość, która nigdy już nie będzie istnieć. Diana cię nie kocha, i musisz się z tym pogodzić. W końcu popłynęła łza, szorowałem butami o pokrytą trawę szronem i szlochałem z westchnieniem. Życie. Ma sens? Ma sens. Ale czy zawsze wybieramy właściwą drogę do szczęścia? Nie. Dlatego jedynym wyjściem, jest spotkanie się z Dianą i tak właśnie zrobię. Wyjąłem komórkę z kieszeni i wyświetlił mi się numer Diany. Napisać? Czy nie? Napiszę. Pisałem i pisałem. Odtworzyłem wiadomość. A treść była taka.
- Diana. Nie mogę żyć w takiej niepewności. Chciałbym się z tobą spotkać i porozmawiać o nas. Czuję coś do ciebie, ale nie mogę tego z siebie wyciągnąć. Te wątpliwości nadal tkwią w sercu, i chce wiedzieć czy ty odwzajemniasz moje uczucia. Jeśli tak jest spotkaj się ze mną jutro o 16:00 obok strumyka. ~Fred
Nie musiałem długo czekać. Na moje szczęście odebrała szybko SMS'a , i również odpisała błyskawicznie. Zanim jednak odtworzyłem wiadomość od niej, bałem się co odczytam. Albo byłbym rozczarowany, albo wniebowzięty. Albo się zgodzi, albo arogancko odmówi. Boje się, ale odbiorę.
- Fred, te spotkanie pomoże nam obu. Spotkajmy się obok strumyka, ale nic nie obiecuję. ~Diana.
Tak jak się spodziewałem byłem podekscytowany jutrzejszym spotkaniem. Diana chętnie się zgodziła, ale podkreśliła, że nie obiecuję związku. Może trochę jestem rozczarowany, ale zobaczymy jej reakcje przy spotkaniu. Mam zamiar się odstawić jak dżentelmen i może wtedy mnie pokocha. Jednak w zachowaniu będę sobą, nie będę udawał kogoś kim nie jestem. Zaczniemy od początku i na pewno wszystko się ułoży. Chciałbym aby widziała mnie z innej strony. Nie tylko na bogatego szesnastolatka który podoba się dziewczynom bo ma kasę, chcę żeby ona pokochała mnie takim jakim jestem człowiekiem. I niezależnie od wszystkiego tak się stanie.

April
Gil tak doskonale całuje. Mogła bym tak zostać już na zawsze... Z nim. Nic się teraz nie liczy. Tylko ja i on. Doskonale słyszałam bicie jego serca, które idealnie współgrało z moim. Doskonale się dopełnialiśmy. Nie obchodziło mnie teraz to, że właśnie całuje się z miłością mojej przyjaciółki. Ale jak już widziałam znalazła sobie pocieszenie po Gilbercie. Nie rozumiem jak mogła zostawić kogoś takiego jak Gilbert.. Ale cóż. Jej nie zrozumiem i nie mam zamiaru tego zmieniać. Teraz Gil jest mój, a ona tego nie zmieni..
-Wspaniale całujesz Gil-uśmiechnęłam się.
-Ty również-zaśmiał się lekko.
Przez kawałek dnia który nam został chodziliśmy w różne miejsca. Kiedy dzień zaczął się kończyć Gil odprowadził mnie do domu.
-Do widzenia Gil-pocałowałam go i poszłam.
Kiedy poszłam do pokoju patrzyłam jeszcze przez okno. Widziałam odchodzącego Gilberta. Na jego widok serce zaczęło bić szybciej, a na twarz wkradł się uśmiech, który po tym jak zniknął, zniknął również mój uśmiech. Nie wiem jak on to robi, że tak na mnie działa. Ale wiem, ze to prawdziwa miłość, a żadna Ania tego nie zniszczy. Z resztą ona ma tego swojego.. Fagasa, a z tego co widziałam świetnie się ze sobą bawili. Więc nie muszę się martwić tym, że mi go odbierze. Ale muszę uważać. Nie wiadomo co może zrobić. Zawsze może uważać tego chłopaka za przyjaciela, a żywić uczucie do Gila. Po niej można się spodziewać wszystkiego. Wiem, że Gilbert jest tym jedynym. Wierze, że nie jest zwykłym zauroczeniem.

Diana
Mam wyrzuty po kłótni z Anią, a wręcz jestem zaskoczona wiadomością od Freda. Dotychczas byliśmy przelotnymi znajomymi, ale czy mogłoby to się zrodzić w coś więcej? Czy to w ogóle możliwe? Czy coś co jest nierealne mogłoby istnieć? Tym bardziej czuję coś do niego. Ale nadal myślę o Ani, i o naszej kłótni. Nie wiem czy dobrze oceniłam April, ale tylko wyrażałam swoje zdanie, i nic więcej. Chyba zbyt się uniosłam. Muszę sobie to jak najszybciej przemyśleć. Wybiegłam truchtem z domu i kierowałam się do miejsca zamieszkania Ani. Po drodze spotkałam Gila. Cały czas się uśmiechał, jakby się zakochał. To mi się wydaje podejrzane. Czułam jego zadowolenie. Muszę wykryć co się stało. Jeśli to April, to moje podejrzenia były słuszne.
- Cześć Gil.- powitałam się z zaciekawieniem.
Nie uzyskałam jednak odpowiedzi. Co się z nim dzieje?
- Gil. Wróć na Ziemię- zwróciłam mu uwagę, bo miał głowę w chmurach.
- Ooo. Cześć Diana, nie zauważyłem cię- odpowiedział mi przyjaźnie.
- Co się stało, że się tak zachowujesz? Nie powinieneś być smutny z odrzucenia Anny?
- Ania już dla mnie nie istnieje, tylko April.
- April?- byłam oburzona. A jednak była zdolna do takiego posunięcia. Co jej przyszło do głowy, żeby odbierać chłopaka mojej przyjaciółce? Ona powinna się leczyć, i iść do psychiatry. Muszę powiadomić Anię. Ciekawe jaka będzie jej reakcja.
- To pa, Gil- powiedziałam pospiesznie.
- Nie Diana. Poczekaj. Mogłabyś coś przekazać Ani?
- Ale co?- zapytałam z ciekawością.
- Powiedz, że za nią tęsknie, i nikt jej nie zastąpi.
- Ale ty masz...- przerwał mi.
- To mój błąd. Nie wiem czy powinienem w ogóle się z nią wiązać.
- JESTEŚCIE PARĄ?  - teraz to szok. Nie spodziewanie. Dla mnie to zdrada. A Ania była mu wierna. Została oszukana, i jest naiwna że go kocha. Muszę się z nią spotkać. Zanim zrobi to Gil.

Ania
Siedziałam sobie na łóżku w swoim pokoju. Myślałam o Dominicu. O jego ślicznym głosie czy też błyszczących włosach. Mimo, iż jestem z Dominic'em wciąż nie mogłam wyrzucić z głowy Gilberta. Jego uroczych dołeczków, miłego głosu, ślicznych brązowych oczu i... NIE ANIA ON DLA CIEBIE NIE ISTNIEJE! Rozmyślała bym dalej gdybym nie zauważyła biegnącej Diany więc podeszłam do niej.
-Cześć Diana!-krzyknęłam stojąc przy furtce.
- Cześć.- powiedziała niechętnie.
-Co się stało Diano?-zapytałam.
- Mam dla ciebie nienajlepszą wiadomość- odparła chicho.
-Jaką?-zapytałam już na serio przestraszona.
- Twoja nowo poznana koleżanka, chodzi z Gilem- rzekła po czym popatrzała mi prosto w oczy- Nie kłamie. Masz konkurencje.
-Że co?-łzy zaczęły napływać mi do oczu. -Jak ona mogła!-krzyknęłam.
- Nie płacz Aniu- podeszła i mnie przytuliła- Nie chce być taka wredna jak Josie, ale zemsta by się przydała, ta żmija zasłużyła na to- zachichotała Diana.
-Masz rację Diano zemsta się przyda-powiedziałam.-Ale płakać nie mogę. Ja tak bardzo go kocham...-westchnęłam.
- Wiem o tym. Jak się kogoś kocha, walczy się do końca. Ty jesteś silna, i jestem pewna, że tak szybko się nie poddasz.- uśmiechnęła się do mnie.
-Tu się z tobą zgodzę-zaśmiałam się.-Co powiesz na małe nocowanko?-zapytałam.
- Dobry pomysł. Obmyślimy zemstę i rozmowę z Gilem. A po za tym przydają nam się takie nocne pogaduchy- zachichotała- Co teraz myślisz o April?
-Raczej tego nie powiem-uśmiechnęłam się.
- Jeszcze nas popamięta, zołza- zrobiła złowieszczą minę.
-Choć już. Powiem Maryli, aby nam zrobiła coś do jedzenia, a ty leć na górę-powiedziałam.

Gilbert
Musiałem pójść do Anii i z nią porozmawiać. Nie obchodziło mnie, że Diana do niej poszła, a ona teraz mnie nienawidzi. Nawet nie wiem czemu związałem się z April skoro kocham Anię. To jest bez sensu. Kiedy byłem już pod domem Anii zapukałem, a właśnie ona mi otworzyła.
- Aniu.. musimy porozmawiać o nas. Mógłbym wejść do środka?- zapytałem grzecznie.
-Gil nie mamy o czym rozmawiać. Nie ma nas..-odpowiedziała.
- Ależ jesteśmy. April to była pomyłka, i w rozmowie z Dianą to sobie uświadomiłem. Ale jeśli uważasz, że nie powinienem przychodzić, może masz rację- zmusiłem się do uśmiechu.
-Gil.. Dobrze wejdź, ale na chwilę bo Diana jest-uśmiechnęła się uroczo.
- Cieszę się, że zgodziłaś się na tą rozmowę- wpuściła mnie do środka.
-Proszę-zaśmiała się
- Muszę ci wyjaśnić to całe nieporozumienie. Nie wiedziałem, że znasz April- westchnąłem.
-Poznałam ją dziś rano i zakolegowałyśmy się-powiedziała.
- Skoro już zaczęliśmy temat April, to chciałbym ci powiedzieć, że coś do niej poczułem, ale to nie to samo co do ciebie.
-Gil ja..-przerwałem jej.
- Już nic nie musisz mówić- zbliżyłem się, ale nagle coś mnie powstrzymało przed pocałunkiem- Chyba powinienem iść.
-Tak lepiej jak już pójdziesz-powiedziała i poszła na górę.
Josie
Byłam niemal zaskoczona. Nawet nie znam go, a on już wychodzi z tym pocałunkiem. Mimo to, było namiętnie i wspaniale.
- Lepiej jak już pójdę- powiedziałam cicho.
-Zaczekaj. Jak masz na imię?-zapytał.
- Josie- odpowiedziałam wstydliwie- Jak to się stało, że mnie zauważyłeś?
-Przechodziłem niedaleko-uśmiechnął się. -Odprowadzić Cię?-zapytał.
- Nie trzeba. Znam drogę do domu..- odpowiedziałam arogancko. Wstałam i otrzepałam się z piachu.
-Egoistka-szepnął.
- I kto tu jest egoistą? Nie prosiłam o ratunek..- kopnęła nieznajomego, odgarnęła włosy i ruszyła w stronę domu. Znowu się odwróciła w stronę chłopaka i tylko warknęła- Debil.
-Debilka..
- Weź się człowieku ogarnij! Debilem jesteś wyłącznie ty. Nawet mnie nie znasz a już całujesz. Nienormalny- uśmiechnęłam się wrogo.
-Nienormalna to ty jesteś...-powiedział.
- Właśnie pokazałeś swoją mądrość. Wytłumacz mi jedno? Po co w ogóle mnie uratowałeś i do tego całowałeś?!- zapytałam oburzona.
-Bo mi się podobasz-wstał i chciał mnie jeszcze raz pocałować.
Odepchnęłam go.
- Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, jakbyś chciał wiedzieć.
-Hmm.. To cześć !-powiedział i odszedł.
Patrzyłam z żalem jak odchodzi, bo nie użyłam tych słów, które chciałam powiedzieć.
- Poczekaj- szepnęłam.
Ale było już za późno. Był za daleko. A ja nie miałam siły, aby go gonić.
 
 
Jak widzicie jest czwarty rozdział. Miłego czytania. I proszę o komenty :) 
 
 
//Vilu& ~TiniVerdas~
 
 
 






sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 3

Diana
Przez kilka następnych sekund stałyśmy naprzeciwko siebie w milczeniu. Trudno było wydusić z siebie nawet nutkę głosu. Po tym co usłyszałam, nie tylko dopadł mnie szok ale i zaskoczenie. Ania wydawała się nieobecna, jakby nie wiedziała, co tu naprawdę robi. Musiałam  przywrócić ją do rzeczywistości.
- Ania, wszystko w porządku?- zapytałam ze zmartwieniem. Jednak nie usłyszałam żadnej, nawet najkrótszej odpowiedzi. Tylko ścisnęła moją rękę i mocno przytuliła. Wzruszyłam się.
- Nie mogę, żyć ze świadomością, że uciekłam. Po pocałunku czułam się tak.. magicznie- wyszeptała- Czułam, jakbym od dawna tego pragnęła.. Właśnie tego pocałunku- westchnęła.
- Jeśli pragniesz być z Gilem, to idź do niego i z nim porozmawiaj, może być mu przykro po takim odrzuceniu. Lepiej biegnij i przeproś go teraz.
- Dziękuje, Diana. Zawsze mi pomagasz. Dzięki twoim radom jestem coraz bardziej silniejsza. Kocham Gila, i wiem, że on mnie też- przyjaciółka przyznała mi rację.
Ania, wybiegła pędem z domu, i otwierając furtkę wpadła na nieznaną jej i mi dziewczynę. Jeszcze nigdy jej nie wiedziałam.
- Mam złe przeczucia- powiedziałam bardzo cicho na głos, myśląc że ten głos był w głowie.
Ania przewróciła się na trawę, i pobrudziła sobie sukienkę.
-  Mogłabyś uważać- odezwała się arogancko do nieznajomej.
- Przepraszam. Nie chciałam. Ale dopiero się przeprowadziłam w te okolice, chciałabym kogoś poznać.
- E..mm.. To ja przepraszam. Za bardzo się uniosłam- westchnęła przyjaciółka- Jestem Ania.
Ruszyłam w ich kierunku.
- Ja jestem Diana.
- Ja April, i nie znam zbyt Avonlea. Mieszkałam w dużym mieście, i nie jestem przyzwyczajona do takich wiosek.
- Wejdź do środka, to mój dom- powiedziała Ania, i dała się rozgościć April po domu. Byłam trochę rozczarowana. Myślałam, że dzisiaj Ania wyjaśni wszystko z Gilem, ale chyba będzie musiała to odłożyć na później. Usiadłyśmy we trzy na łóżku i rozmawiałyśmy jakbyśmy znały się od zawsze.
- Wiesz April, fajnie nam się z tobą gada. Czemu przeprowadziłaś się do Avonlea?
- Moi rodzice mają problemy finansowe, i musiałam się tu przenieść. Nie miałam innego wyjścia. Ale teraz tą całą sytuację widzę z lepszej perspektywy. Czy przed moim pojawieniem się miałaś jakieś plany? Widziałam, że bardzo się spieszyłaś.
- Chodzi o chłopaka. Ma na imię Gilbert. On mnie dzisiaj pocałował, a ja uciekłam. Diana mi doradziła, ale i tak nie wiem czy to dobry pomysł- westchnęła.
Co ona wyprawia? Przecież my nawet nie znamy tej dziewczyny, jest dla nas obca, a ona już się zwierza.
- Ania, mogę cię na słówko?- zapytałam roztargniona. Nie chciałam tak zostawiać April samej w pokoju, ale nie miałam wyjścia. Wyszłyśmy za drzwi. - Co ty sobie wyobrażasz?- naskoczyłam na nią- Ona jest obcą nam dziewczyną, a ty się jej zwierzasz. Coś mi się w niej nie podoba, i podejrzewam, że kłamie.
- Diana, opanuj się. To zwykła dziewczyna, która na pewno też miała takie problemy z chłopakami.
- Jak chcesz. Ale nie mów, że cie nie ostrzegałam. Ona wydaję mi się podejrzana. Nie ufam jej. Cześć.- zeszłam na parter i wyszłam. Niech sobie z nią rozmawia, ale mam wątpliwości co do April, a Ania się jej zwierza jakby znała ją od lat. Na początku takie wrażenie sprawiła, jakbyśmy rozmawiały wieczność, ale w pewnym momencie coś we mnie pękło. Coś jest nie tak z tą dziewczyną i ja się dowiem co.


Ania
Nie wiem co Diana sobie myśli. April jest dziewczyną jak wszystkie inne i nie ma w niej nic dziwnego więc nie rozumiem o co jej chodzi. Ale cóż jej nie zrozumiem. Ale może ma racje. Sama już nie wiem. Nie dość, że straciłam Gilberta to jeszcze Dianę. Na szczęście mam jeszcze April. Wydaje się miłą dziewczyną i rzeczywiście jest. Tylko Diana wszystko wyolbrzymia. Może powinnam iść do Gilberta? Ale przecież sama nie pójdę, a Diana się obraziła się wiec poproszę April. Ale nie wiem czy to dobry po pomysł. Nigdy nie jestem pewna, pewna tego co robię i swoich uczuć, ale tak już zostanie i nic na to nie poradzę. Czy ja zawsze muszę wszystko komplikować? Sama już nie wiem co czuje. Może tylko mi się wydaje, że kocham Gilberta.. Nie wiem. Ale wiem jedno. Muszę z nim porozmawiać. Zrobię to, ale nie dziś... Dzień, dwa, dziesięć. Pójdę kiedy będę miała dość odwagi, aby do niego normalnie podejść. Kiedy byłam dzieckiem uważałam, że nigdy nikt mnie nie pokocha, a teraz... Teraz kiedy to się stało... Wszystko się skomplikowało. czemu życie musi być takie trudne? Czemu ludzie muszą dorastać, zmieniać się, zakochiwać... Nigdy tego nie pojmę. Nie pojmę życia, nie pojmę ludzi, nie pojmę Diany i nie pojmę siebie. Chciała bym, żeby świat się zatrzymał. Zacząć wszystko od początku. Może gdybym nie przybyła na Zielone Wzgórze do Maryli i Mateusza tylko chłopiec którego chcieli na początku wszystko było by inaczej.. Nie miała bym tyle problemów. Ale również nie poznałam bym Diany, nie miała bym tylu wspaniałych wspomnień. Ale z drugiej strony nie poznała bym Gilberta. Chłopaka który nie tylko opanował mój umysł, ale też serce. Było by lepiej, gdyby oni nie poznali mnie, a ja ich. Nie przyjechała bym ty, a oni wiedli by spokoje życie.. beze mnie. Mimo to było by lepiej dla wszystkich. Wstałam z podłogi na której aktualnie siedziałam i poszłam do salonu gdzie zostawiłam April kiedy razem z Dianą wyszłyśmy z pokoju porozmawiać. Przeprosiłam ją i powiedziałam, że chcę zostać sama. Kiedy poszła pobiegłam do swojego pokoju napisać list. Pobiegłam na stacje kolejową zakończyć moje życie. Wbiegłam na tory, światło z pociągu mnie oślepiło, kiedy już miało mnie trafić... Poczułam pchnięcie, a przy nim uczucie które czułam tylko wtedy gdy Gil mnie dotykał. Czułam się dokładnie jak przy Gilbercie. I mrowienie na całym ciele które mnie przeszło po tym dotknięciu. Teraz wiem, że po raz drugi się zakochałam...


Josie
Maszerowałam sobie, omijając duże biało-czerwone, zadbane domy. Uśmiechnęłam się w duchu, ale wiedziałam, że u mnie nigdy nie będzie tak wspaniale. Nigdy mi się nie układało, z rodzicami. Byłam jedynaczką, od zawsze i tak pozostanie. Czuję się samotna w wielu sytuacjach, nie ma nikogo kto mógłby mnie obronić- jeszcze kiedyś była to Ruby, a teraz jestem całkiem sama. Dokładnie jak palec. Na razie nie mam ochoty z nikim się spotykać. W moich oczach był tylko ból i przerażenie przed dalszą samotnością. Dlaczego tak właśnie musi być? Życie nie jest łatwe. "Co cię nie zabije, to cie wzmocni". W głowie latał mi tylko ten cytat. Może dzięki temu staje się silniejsza, i jestem lepszym człowiekiem? Nadal krążą wątpliwości. Między Anią a Gilem, powstaje nowa więź która będzie zawsze istniała. Miłość która nigdy nie zniknie. Kiedyś myślałam "Ona, nie ma ze mną żadnych szans". Byłam tylko wrogo do niej nastawiona. Może dlatego, że Gil się do niej łasił?
Zazdrość. To moja najgorsza wada. Ale zazdrość również opiera się na miłości- jeśli kogoś kochasz, zależy ci na nim. A może tylko ja tak myślę? Może to tylko złudzenie, które z Nienacka naskoczyło na mnie. Nie wierzę, że pomyślałam o opcji związku z Gilem. Szłam w stronę strumyka, aby wylać tam moje smutki i łzy. Ale nie czułam się tam zbyt dobrze. Nienawidzę siebie, nienawidzę innych - moich  rodziców, i Gila- przede wszystkim jego. Przyjaźniliśmy się, a nawet łączyło nas większe uczucie, ale ta "idiotka" Ania mi wszystko zniszczyła.
- Nie chce już żyć- wyszeptałam do siebie. Może to jest racjonalne rozwiązanie? Może jednak serce zaprowadziło mnie do strumyka, żebym popełniła samobójstwo bez bólu? Może gdy niespodziewanie zniknę, życie innych zmieni się? Będą szczęśliwi, że nie ma już zagrożenia. A zwłaszcza ze strony rodziców, i Ani wraz z Gilem. Rodzice straciliby problem, który ustał na ich głowie, a Gil i Ania uważaliby ze teraz nie będę im "przeszkadzać". Dobrze. Jeśli tak musi być. Muszę tak zakończyć swoje życie. To jedyna ścieżka. Nie ma już tu dla mnie miejsca. Weszłam na wysoki płotek i stanęłam, to było ponad 40 metrów nad strumykiem. Przestraszyłam się. "Znikną problemy jak znikniesz ty"- krążyło w mojej głowie. Skoczyłam. Usłyszałam tylko wielki chlust wody, i wpadłam do wody.
- Nic ci nie jest?- zapytał nieznajoma mi osoba. Klęczała przede mną. I próbowała budzić. Zobaczyłam twarz chłopaka. Gdy obraz przede mną nie był zamazany wstałam zdenerwowana. Przecież rzuciłam się w strumyk. Gdzie ja w ogóle jestem? Co ja tu robię? To niemożliwe.
- Przepraszam Cię, ale wiesz moze gdzie jestem?
- Widziałem jak się topisz i musiałem interweniować- powiedział nieznajomy- Jestem Jack.
- Uratowałeś mnie.
- Na to wygląda- nachylił się nade mną i podarował pocałunek.

Gilbert
Od właśnie tego momentu mam zamiar unikać panny Shirley. Na pewno wydawało mi się, że ją kocham. W stu procentach. Nawet jeśli to, to jest tylko zauroczenie. Nigdy nie był bym w stanie pokochać jej. Uważa się za nie wiadomo kogo. Ile człowiek może wspominać jedną głupia rzecz? Trzeba być naprawdę głupim jak panna Blyt.. Shirley. Tak, tak Shirley. Nie Blythe tylko Shirley.
-Ogarnij się Gil!-krzyknąłem sam do siebie.
-Czyli to ty jesteś Gilbert-odwróciłem się.-Słyszałam o tobie. Jestem April i dziś się tu wprowadziłam-nieznajoma wyciągnęła dłoń ku mnie, którą uścisnąłem.
Była to szatynką o brązowych oczach. Wysoka, szczupła o miłym uśmiech i oczach. Wyglądała cudownie, a kiedy dotknęła mojej dłoni poczułem dziwny prąd przechodzący moje ciało. Ubrana była w jasno-różowy płaszcz, białe rurki, jasno-brązowe kozaki, a jej uszy zdobiły białe nauszniki. Wyglądała... Przepięknie, a kiedy stała jeszcze w świetle zachodzącego słońca wyglądała jeszcze piękniej. Teraz wiem, że Ania była tak naprawdę zauroczeniem, a April na pewno nie jest zwykłym zauroczeniem.
-Jak już wiesz jestem Gilbert. Może.. Przejdziemy się?-zapytałem dziewczyny.
-Ależ oczywiście-odpowiedziała uroczo się uśmiechając. -Uwielbiam spacery, jak byłam mała zawsze chodziłam z rodzicami do ogrodu. Potem zaczęli pracować i nie mieli już dla mnie czasu-westchnęła. -Ale jestem pozytywnej myśli-zaśmiała się.
Szliśmy razem "Dróżką Zakochanych". Świetnie rozmawia mi się z April. Jest naprawdę świetną dziewczyną, a nie jak Ania która nie może się nigdy zdecydować. Choć przyznam Ania też jest świetna. Ale jeżeli miał bym wybierać, wybrałbym April. Dlaczego? Są trzy powody:
1. Panna Shirley mnie nie kocha
2. April jest zdecydowana
3.Ania się do mnie nie odzywa.
Proste? Proste. Ril jest świetną dziewczyna i bardzo wesołą dziewczyną. Kiedy przechodziliśmy obok stacji nie zwróciłem nawet uwagi na Anię i jakiegoś chłopaka. Ale teraz przynajmniej wiem dlaczego nie chce ze mną być. Ale obiecałem sobie nie zwracać na nią uwagi. Skoro jest z.. Nim szczęśliwa to niech sobie będzie. April chyba zauważyła moje rozkojarzenie, ponieważ złączyła nasze usta...        
Dominic
Patrząc na oczy dziewczyny od razu widziałem w niej coś wyjątkowego. Coś mnie do niej ciągnęło. Była szczupła, i nie była przeciętna. Wręcz przeciwnie. Czułem, że ona jest wrażliwą i przyjacielską istotą. Nie mam wątpliwości co do tych przemyśleń.
- Dziękuje. Sprawiłeś, że wrócił mi rozum. Mam na imię Ania.- uśmiechnęła się do mnie ciepło.
Taką wyobrażałem sobie moją sympatię. Z ciepłym i wrażliwym sercem.
- Nie ma za co. Nie wybaczył bym sobie gdyby zmarła taka piękna dziewczyna na moich oczach.
- Eh.. dziękuje za ten przeuroczy komplement- odparła- Chyba się zakochałam- szepnęłam tak cicho, że nie dosłyszałem.
- Co powiedziałaś?
- A nic. Często mam głowę w chmurach. Już taka jestem. I moi przyjaciele akceptują moje wady.
- Ja tylko widzę zalety. I w tobie jest ich wiele- napotkałem jej oczy i przybliżyłem się do niej.
- To nie jest odpowiednia chwila- odepchnęła mnie, i usiadła na ławce w pobliżu.
Usiadłem obok niej.
- Czuję, że to przeznaczenie. Jak patrzysz mi w oczy, widzę w tobie dobrą i szczerą osobę w której się zakochałem. Może to dziwne, że tak szybko ale moje uczucia nigdy się nie mylą.
- Dominic, bym chciała aby wszystko było stokroć łatwiejsze. Ale nie zmienię się. Znam cię tylko chwilę. I dlatego wszyscy cenią moją szczerość. Nie mogę cię okłamywać, i nie okłamię.
Zamilkła. Zdziwiłem się. Nie wiedziałem na co oczekiwać. Co ona powie?
- Coś do ciebie czuję..- przytuliła mnie czule.
Wzruszenie wzięło górę.
- Twoje oczy są jak morze namiętności, a usta które czekają na pocałunek. Zakochałem się. Nie w wstydliwej dziewczynie, tylko w tej szczerej i pięknej.
Czułem się jak w magicznej bajce. Jak w śnie. Wszystko było takie rzeczywiste. Coś się zmieniło w moim życiu. Ta dziewczyna obudziła we mnie radość. Byłem pełny radości i chciałem ją pocałować.
- Za magiczną chwilę- zamknęła oczy. Wiedziałem co robić. Pocałować ją, a wtedy się obudzę.
Zbliżałem się. Dotknąłem jej delikatnych warg, swoimi ustami. Dokładnie, jak we śnie. Była ciepła, tak jak do mnie mówiła. Zmieniłem się na lepsze. Złapałem ją za rękę i po tym wspaniałym i cudownym pocałunku przytuliła mnie. A ja myślałem że to sen. Dobrze było wyprowadzić mnie z błędu. To była rzeczywistość. Prawie nie wierzyłem. Ale to była prawda. Oderwała się ode mnie, wstaliśmy i trzymaliśmy się za ręce. "Dopóki śmierć nas nie rozłączy".


Tak. Doszły nowe postacie u i w bohaterach. Trochę namieszają pomiędzy Anią, a Gilem. Co wyniknie ze znajomości Ani i Dominica, czy też Gilberta i April. Zobaczycie.

Dominic-Tini
April-Pedałcio
//Vilu&~TiniVerdas~





wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 2

Ania
Co ja robię? Całuję się z Gilbertem.. moim odwiecznym wrogiem. Kiedy wreszcie odzyskałam zdrowy rozsądek oderwałam się od Gilberta i uciekłam. Stchórzyłam. Tak po prostu. Biegłam w stronę Zielonego Wzgórza. Najchętniej nigdy nie wyszła bym już z pokoju. Nawet do szkoły i nie obchodziło by mnie to, że Gil przegonił by mnie w nauce. Teraz to było nie ważne. Diana miała racje. Zakochałam się w Gilbercie i nic tego nie zmieni. Mimo, iż nie wiem jak bardzo bym się starała. Nic nie zmieni moich uczuć. No chyba, że sam Gilbert. Przecież on mnie nie kocha. Kiedy dobiegłam do Zielonego Wzgórza od razu pobiegłam na górę. Nie przywitałam się nawet z Marylą. Dobiegając do swojego pokoju zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku. Płakałam. Płakałam przez Gila. Tego, którego obiecałam pokonać we wszystkim. Nie udało mi się. Nawet nie wiem czy dam radę pójść na wigilię. ON tam będzie, więc raczej nie pójdę. Chyba, że Diana wyciągnie mnie siłą. Co jest bardzo możliwe, ponieważ jak się czegoś uprze to z nią nie wygrasz. Diana jest panicznie zdecydowaną dziewczyną. Bardzo bym chciała by to zdarzenie z przed kilku minut się nie zdarzyło. Mimo, iż czułam się cudownie będąc blisko niego. Pragnęłam tam wrócić i poczuć jego dotyk, lecz było to nie możliwe. Nie możliwe.. słowo które nigdy dla mnie nie istniało, ponieważ uważałam, iż mogę zrobić wszystko i nie ma dla mnie rzeczy nie możliwych, a jednak są... Są rzeczy realne i nie reale, są osoby z wielką wyobraźnią i z małą. ja i Gil jesteśmy jak.. woda i ogień, słońce i księżyc. Nigdy po prostu nie będziemy razem. Chcę tylko by ten dzień zakończył się już. Dla zabicia czasu puściłam Diane SMS'a, aby do mnie przyszła.      

Diana
Leżałam sobie na łóżku oglądając telewizję i nagle moja komórka wydała głośny dźwięk. Co oznaczało, że dostałam SMS'a. Myśląc że to Fred rzuciłam się na podłogę gdzie się znajdował telefon. Niektórzy uważają, że to dziwne jak sie trzyma komórkę na podłodze, ale ja często jestem niezorganizowana, i moja rzeczy lądują na podłodze. Po tym wariackim skoku na podłogę, spojrzałam na telefon. To Ania. Napisała, żebym do niej przyszła. A co tam. Przyjdę. Nie mam co robić i chcę się czymś zająć. A takie popołudniowe pogaduchy z Anią nikomu nie zaszkodzą. W końcu to moja przyjaciółka. Na pewno ma coś ze mną do obgadania, bo bez interesownie nie wysłała by SMS'a. Założyłam niebieski T-shirt, cienkie rajstopy, i spodnie w kwiaty. Zeszłam cicho po schodach. Chciałam uniknąć obiadu. Jednak nie udało mi się.
- Gdzie ty się wybierasz, droga panno?- mamo spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Hm.. Idę do Ani. Emm.. No to.. Pa!- ubrałam kozaki i wyszłam na zewnątrz. 
Nie zważałam na zimno. Jestem przyzwyczajona do takich klimatów, mimo iż nie przepadam za zimą. Może z czasem zacznę myśleć o zimie bardziej pozytywniej. A zwłaszcza dlatego że można podziwiać fajne widoki. Mam takie miejsca gdzie oglądanie widoków to główne zajęcie. Wolnymi krokami szłam w stronę domu Ani. Zastanawiałam się co ją zmusiło żeby napisała do mnie tego SMS'a. Pewnie chodzi o Gilberta. Muszę jej powiedzieć co wiem. Byłam już pod domem Ani. Głęboko westchnęłam. Zadzwoniłam. Z drzwi wybiegła Ania- płakała. Przeczuwałam najgorsze.
- Aniu, co się stało? Czy chodzi o Gila?- zapytałam ją. Nie chciałam jej do niczego zmuszać. Jak będzie gotowa powie mi o co chodzi. No i dlaczego płacze.
Przytuliłam ją. 
- Wszystko będzie dobrze- szepnęłam jej do ucha. 
- Wiem- szlochała. Mimo, iż zapewniała mnie że się ułoży widać było w niej wahanie. Muszę z nią poważnie porozmawiać. Wpuściła mnie do domu, poczęstowała ciastkiem, i po chwili byłyśmy w jej pokoju.
- Diana. Gilbert..- przerwała. Trochę się bała wypowiedzieć ostatnie słowa.
- Nie musisz tego mówić teraz.
- Nie. Muszę się tobie wyżalić. No bo Gilbert.. - zawahała się- mnie pocałował. Byłam zszokowana. Zazdrościłam Ani. Była wielką szczęściarą że wpadła na takiego kogoś jak Gil.
- Tylko jest problem- łza kapnęła jej po twarzy- Ja uciekłam- płakała.

Gilbert
Jaki ja jestem głupi. Sądziłem, że ją pocałuje, a potem będziemy już razem szczęśliwi jak w jakiś bajkach. Mogłem się spodziewać, że ucieknie, ponieważ nic do mnie nie czuje. Wiedziałem, że to tak się skończy. Musiało się tak skończyć. Zawsze wszystko nie idzie po mojej myśli. Tak jest zawsze i tak pozostanie. Wielka rana w środku mojego serca wiedząc, że zraniłem tę małą istotkę na, którą tak uważałem. Tylko, dlaczego? Dlaczego tak musi właśnie być? Nie wiem co zrobiłem, ale naprawię wszystko. Tylko po to by przykuć uwagę drobnej, małej istotki której imię w mojej głowie brzmi jak najpiękniejsza muzyka Ania. Dziewczyna która nie tylko przejęła mój umysł, ale także serce. Serce  które bije tylko dla niej i nikogo innego. Ale ona i tak mnie nie kocha więc po co robić sobie nadzieje? Po co w ogóle jest miłość? To prawda miłość boli, ale nieodwzajemniona miłość jeszcze bardziej. Nie chce jej zmuszać do miłości. Chcę, abyśmy zostali przyjaciółmi i, żebym mógł się cieszyć jej szczęściem wraz z nią. Ale cóż. Po tym co tu odstawiłem na pewno mi nie wybaczy. Ale "nadzieja matką głupich". Nigdy nie sądziłem, że mógł bym zakochać się w jakiej kol wiek dziewczynie jak w NIEJ. Zaś teraz wiem, że to jest możliwe. Wszystko jest możliwe kiedy tego pragniemy. No dobra. Nie wszystko bo są rzeczy nie możliwe.


 Fred
Nadal myślę o Dianie. O jej przyciągających oczach i tryskających namiętnością ustach. Ciągle siedzi mi w głowie. Bym chciał aby sny się spełniły. Abyśmy byli "razem" szczęśliwi. Tylko Ja i Diana. Mogę przychodzić pod jej dom nawet codziennie. Może w końcu będzie sprzyjał mi los i się zobaczymy. Ja i Ona po drugiej stronie- czeka na moją dłoń, aż ją ścisnę, i zawsze będę trzymał i podnosił, gdy będą gorsze dni. Moje rozmyślania i tak nie skutkują. Fajnie by było tylko pogrążać się w marzeniach i snach a nie w rzeczywistości. Chciałbym poczuć smak jej miłości i ciepła, którą odwzajemniałaby. Bym chciał ją przytulić, pocałować, i poczuć jej oddech. Może powinienem czekać na jej krok? Może jednak jest we mnie zakochana ale nie zdaje sobie z tego sprawy? Nie sądziłem, że taki obrót sprawy mógł zawitać w moim sercu i duszy. Często zastanawiam się dlaczego to akurat ONA. Może dlatego że jest szczera i jedna w swoim rodzaju? Tak, to te cechy u niej podziwiam. Musi się wysłowić, wyrazić zdanie. To mi się w niej podoba. Chyba za długo siedzę na kanapie, wyjdę znowu pod dom Diany. Mam nadzieję, że tym razem ją spotkam. Wyszedłem na zewnątrz. Czułem chłód na swoim policzku. Szedłem ścieżką, aż w końcu napotkałem się na dom Diany. Zadzwoniłem. Z wielką nadzieją, liczyłem że otworzy Diana. Ale to nie była ona- i znowu pech.
- Fred nie musisz podchodzić- odparła- Diana poszła do Ani- i zamknęła drzwi.
Dlaczego to akurat spotyka mnie? Jedynym wyjście było zjawienie się w domu Ani. A więc tak zrobiłem. Gdy już byłem obok, znowu zadzwoniłem. Otworzyła mi Diana. Chyba widziała przez okno, że to ja. Wszedłem przez furtkę, a Diana tylko pogładziła mnie policzku. 
- Fred.. Ja nie mogę..
Przerwałem jej.
- Cii.. Teraz tylko zamknij oczy.
Przybliżyłem się do niej, prawie dotykając jej warg, ale ona się odsunęła. 
- Przepraszam. Innym razem- i odeszła. 
Patrzyła się na mnie jak odchodzę z rosnącym poczuciem smutku. Dlaczego tak postąpiła? Dlaczego się wycofała i mnie nie pocałowała? Nie poznaje jej. Coś się zmieniło i dowiem sie dlaczego tak jest.   
Josie
Nadal nie wyrzuciłam myśli Ani i Gila. Jakoś nadal nie pogodziłam, się z tym że są w sobie zakochani. Chciałam wymyślić jakąś zemstę, ale do tego jest potrzebna mi Ruby. Zadzwoniłam do niej. Był tylko sygnał. Nagle ktoś odebrał. 
- Cześć Ruby. Mogę do ciebie wpaść?- nie mówiłam jej o co chodzi, bo by się nie zgodziła.
- Tak. Możesz przyjść za 10 min.- mruknęła z niezadowoleniem.
- Dobrze- odparłam.
Chyba Ruby nie jest zadowolona z mojego przyjścia do niej. Chyba się trochę wkurzyła. Było słychać to po jej głosie. Wszystko jej wyjaśnię jak będę na miejscu, teraz nie mam na to czasu. Jeszcze raz spojrzałam na zamarznięty strumyk. Byłam zdruzgotana. Na moje nieszczęście codziennie śniła mi się Ania chodząca za rękę z Gilem, a do tego większość osób się ode mnie odwróciła. Jeszcze chwile przyglądałam się strumykowi, wydawał mi się taki pusty i nieciekawy. Wtedy zdałam sobie sprawę że spóźniłam się do Ruby. Biegłam ile sił w nogach. Poślizgnęłam się i upadłam na ziemie. Ledwo uszłam do Ruby. Ale ból ustał. Otworzyłam furtkę. Zanim podeszłam do schodów kierujących do domu Ruby, ona już stała w drzwiach. Bez słowa weszłyśmy do środka. Wydawało się jakby Ruby nie chciała w ogóle ze mną rozmawiać. Wpuściła mnie do swojego pokoju. 
- Jeśli chcesz dzięki mojej pomocy rozdzielić Anię i Gila, to Ci nie pomogę- warknęła i patrzyła na mnie ze złością. 
- Tak. Po to tu przyszłam- rzekłam i po chwili westchnęłam.
- Jeśli tylko ze względu na zemstę to natychmiast wyjdź- warknęła w moją stronę- Nie chcę się w to mieszać- złapała mnie za rękę i wypchnęła z pokoju. Moje łzy kapała po podłodze przed pokojem Ruby. Trzęsły mi się nogi, nie wiedząc co zrobić.
- Josie, coś się stało?- znikąd pojawiła się mama dziewczyny.
- Nie nic- szlochałam. I wybiegłam z domu Ruby. Zatrzymałam się obok furtki, nagle w oknie spojrzała na mnie Ruby. Chyba ma wyrzuty sumienia. Ale ja nie mam zamiaru z nią już nigdy rozmawiać. Potraktowała mnie jak szmatę, którą można wyrzucić za drzwi. Już nigdy jej nie zaufam. Tylko udawała moją przyjaciółkę i doszczętnie zraniła moje uczucia. Od początku myliłam się co do niej. Ta która 'kochała', 'wspierała', i zawsze była. Nagle jej nie ma. Oparłam się ciałem o drzewo. I przypomniałam słowa Ruby "Nie chcę się w to mieszać". Błędem nie była nasza przyjaźń tylko to że tak bardzo się pomyliłam.

Układ kto kim pisze już znacie więc pisać go nie będziemy xdd

//Vilu & ~TiniVerdas~
 









niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 1

Ania
Lekkie promienie słoneczne przedzierały się przez moją różowo-białą firankę w pionowe paski. Na dworze aktualnie panowała zima. Białe płatki śniegu spadające ku dole, lekkie promyki odbijające się od zamarzniętych jezior. Wszystko wyglądało.. cudownie. Tak. Cudownie to idealne określenie dla tego typu krajobrazów. Wszystko się ze sobą idealnie komponowało. Wstałam z pod mojej pościeli i stanęłam na swoim miękkim, białym dywaniku, który znajdował się na ciemno brązowych panelach. Cały pokój był w różowo-białych barwach. W lewym rogu pokoju znajdowała się toaletka, a obok niej komoda na której widniały zdjęcia: Mateusza, Maryli, jej i Diany. Założyłam na swoje bose nogi kapcie w króliki i podeszłam do okna podziwiać wspaniały widok za nim. Dobrze, iż dziś jest sobota i nie trzeba iść do szkoły. Można podziwiać widoki za oknem, marzyć, czytać. Jest na prawdę bardzo dużo rzeczy którymi możemy "zabijać" czas w wolnych chwilach. Postanowiłam zejść na dół na śniadanie lecz mojemu zdziwieniu nie było w domu żywej duszy. Pomyślała, że pewnie gdzieś pojechali i sama postanowiłam zrobić sobie śniadanie,a, że nie byłam zbyt dobra w gotowaniu zrobiłam sobie zwykłą jajecznice i kakao. Kiedy zjadłam postanowiłam ruszyć do swojego pokoju i iść się ubrałam się i wybiegłam z domu. Ruszyłam na most który jest w środku lasu. Cały kraj obraz wygląda pięknie. Zwłaszcza teraz gdy jest wszędzie biało. Zima jest cudowną porą roku. Mimo, iż nie jest ciepło jak we wiosnę czy lato to i tak jest cudownie.Naprawdę wiele osób nie dostrzega uroków, a właśnie Ci nie wiedzą co tracą. Nie lubią jej bo co? Jest zimno i nie można nosić koturnów. Według mnie jest to bardzo dziecinne zachowanie, ponieważ zamiast cieszyć się chwilą oni marudzą, iż im jest zimno i nie będą siedzieć na dworze. Nagle usłyszałam, że ktoś tu idzie więc postanowiłam się odwrócić.
-Gilbert...


Diana
Musisz mu powiedzieć co czujesz- rozmyślałam. Fred jest dla mnie wyjątkowy, i mam pewność że gdzieś tam w środku na mnie czeka. Wyrzuciłam z siebie tą myśl że kiedykolwiek byśmy mogli być razem. W końcu życie to nie sen. Zapaliłam lampkę i odłożyłam pamiętnik pod łóżko. W tym pamiętniku kryłam moje wszystkie złote myśli. Przelewałam na kartkę swoje uczucia. Spojrzałam na chwilę przez okno. Na trawie śnieg zostawił ślad. Westchnęłam. Wygramoliłam się z kołdry, i stanęłam na dywanie. Nie lubię zimy- szepnęłam. Od ostatnich tygodni był mróz, i rzadko wychodziłam z domu- oprócz chodzenia do szkoły. Wszystko było zamarznięte. I każde drzewo było pokryte śniegiem. A ja nadal myślałam o jednym. O Fredzie. Ubrałam się i patrzałam na promieniujące słońce. Jedyne co mi wpadło to spotkanie się z Anią. Musiałam z nią poważnie porozmawiać. Byłam świadkiem wielu sytuacji o których Ania musiała wiedzieć. Zeszłam po schodach na dół- do kuchni. Mama przygotowywała mi kanapki z serem. Byłam w dzieciństwie zbyt rozpieszczana, i w tym wieku umiałam robić tylko jajecznicę i płatki z mlekiem. Mama zdziwiła się widząc że ubieram baletki w zimę. Ale dla mnie to żadna różnica co mam na sobie. Wybiegłam z domu i lekkim truchtem kroczyłam w stronę mostu gdzie najczęściej była Ania. Rozglądałam się w prawo i lewo. Gdy już byłam parę metrów od mostu zauważyłam dwie sylwetki. Od razu rozpoznałam Anię i Gilberta. Ciekawe o czym tak intensywnie rozmawiają- pomyślałam. Cofnęłam się o kilka kroków i schowałam za drzewo. W każdym razie nie podsłuchiwałam, tylko chciałam się dowiedzieć o czym rozmawiają. Zbliżyłam się do nich jeszcze bardziej, jednocześnie chowając za inne drzewo. Ania odwróciła się w moją stronę. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Ciekawe co teraz zrobi- pomyślałam. Skurczyłam się i na szczęście nie zwróciła uwagi. Nadal rozmawiała z Gilbertem. Próbowałam jakoś się wymknąć bez zauważenia, ale spotkał mnie pech.
- Diana co ty tutaj robisz?- zapytała Ania z niedowierzaniem, a ja powoli odwracałam się w jej stronę.

Ruby
Jak co dzień wstałam i zeszłam na dół gdzie panowała miła atmosfera. Rodzice siedzieli razem na skórzanej kanapie koloru jasnego brązu przy kominku, moje trzy starsze siostry siedziały przy stole i popijały gorące kakao. Dziś postanowiłam, że nie ubiorę się lecz spędzę dzień w domu w piżamie. Spodobał mi się ten pomysł więc postanowiłam go zrealizować. Wiedziałam, że rodzice mi pozwolą, ponieważ nie idziemy dziś do szkoły. Moją jedyną przyjaciółką jest Josie. Wiele razy próbowałam od niej odejść, ale bezskuteczne zazwyczaj tchórzyłam i wymyślałam jakieś bzdury na poczekaniu. Bardzo dobrze dogaduje się z Dianą i Anią. Muszę non stop słuchać jak Josie ględzi o Gilbercie. Prawda przystojny jest. Nawet bardzo, ale żeby tak cały czas gadać o jednym i tym samym. Przecież wiadomo, że Gilbert nie spojrzy nawet na Josie, ponieważ ona go nie interesuje. Niestety Josie nie rozumie tego i nadal trzyma się tego, iż Gil kocha ją, lecz się do tego nie chce przyznać. Nie mogę się doczekać poniedziałku, ponieważ właśnie wtedy mamy klasową wigilię. Ja wylosowałam Josie. A z tego co mi właśnie od niej wiadomo Gilbert i Ania wylosowali siebie. Ania chyba nie jest zadowolona z tego, ponieważ nadal żywi uraz do Gilberta za to co jej zrobił te trzy lata temu. Nasz stary nauczyciel odszedł z tej posady. Nikt nie wie dlaczego. niektórzy uważają, że dlatego, iż rada dowiedziała się o nim i Prissy, a drudzy uważają, że po prostu już nie chciał nas nauczać. Ja osobiście należę do tej pierwszej grupy. Bardzo dobrze, że ta głupia Andrews nie jest już w naszej szkole tylko gdzieś daleko. Nadal nie wiem jak ona dostała się do Quenn's z takim literowaniem. Ale oczywiście po prostu chciała więcej czasu spędzić z naszym nauczycielem. Według mnie jest to żałosne związywać się ze swoim nauczycielem. Ale to nie jest moje życie i nie będę (jak i nie powinnam) się do niego wtrącać. Nie jestem taka jak Josie i muszę we wszystko wtykać swój nos. Nigdy nie zrozumiem ani samej siebie, ani nikogo innego. To jest w stu procentach pewne.     
 Josie
Dlaczego nic nie może być tak jak bym chciała? Dlaczego wszystko jest na odwrót? Czuję coś do Gilberta i jestem pewna, że on odwzajemnia te uczucia. Ale Ania nam we wszystkim przeszkadza. To wyłącznie przez nią Gil się ode mnie oddalił i po prostu odszedł. Planuję jakąś zemstę na nich, ale nadal rozmyślam jakby ich skłócić. Mętlik mam w głowie. Bo mimo iż Gil nie jest ze mną cieszę się , że jest szczęśliwy z kimś kogo kocha. Ale nadal uważam, że Gilbert pomylił się co do Ani. Powinni się rozstać, i ja się o to postaram. Za żadne skarby nie pozwolę aby zawarli małżeństwo. Leżąc w łóżku nadal o tym myślę. To nie daję mi spokoju. Postanowiłam wysłać list do Ani, że nie mam skrupułów do tego aby odebrać jej Gilberta. Zaczęłam nieustannie pisać. Pisałam ze złością i ze wściekłością. 
(...) Nigdy nie odbierzesz mi Gilberta.. Czuję, że jestem mu przeznaczony. Nikt nie przeszkodzi mi w jego miłości. Jeszcze kiedyś między wami coś się popsuje, a on przyjdzie i wyżali się mnie. Jeśli się mylę (co jest mało prawdopodobne) to trudno mi będzie w to uwierzyć. (...)
Postanowiłam, spędzić ten dzień z Ruby. Mam nadzieję, że siedzi w domu, bo potrzebuję tej rozmowy. Nikt nigdy mnie nie kochał. Potrzebuję miłości Gilberta. Ostatnio rozmawiałam z nim, i rozmowa była bardzo udana. Ubrałam się i zajrzałam do szafki. Założyłam skromne kozaki i ruszyłam do przodu- nie wiedząc gdzie idę. Chciałam ujrzeć jakieś niesamowite miejsce w którym będę mogła spędzać czas i gdzie wszystkie moje smutki odejdą. W tym czasie potrzebowałam takiego miejsca. Gdzie mogłabym obmyślić swoje zachowanie, i odnaleźć siebie. Może ja wcale nie jestem taka złośliwa? Tylko brakuje mi mobilizacji i wsparcia. W każdym razie nie jestem z natury niemiła- czuje to. Przechodząc przez dom Ruby, zawahałam się czy zadzwonić czy nie. Jednak nie. Szłam prosto bo chciałam odnaleźć to miejsce na Ziemi. Stanęłam przed małym strumykiem. Z myślą, że Ania odebrała mi Gila wściekłość zaczęła wzrastać. Nigdy się z tym nie pogodzę i na pewno się zemszczę. 
Fred
Otworzyłem oczy. Ledwo. Myślałem tylko o tym jak wspomóc swoją odwagę. Od lat chciałem był chłopakiem Diany, ale za każdym razem tchórzyłem i wszystko przepadło. Teraz jedynie koleguje się z Dianą, i chciałbym zacząć od nowa. W końcu jestem facetem. Odwaga to jest to co powinien mieć prawdziwy mężczyzna. A Diana takiego chłopaka potrzebuje. Wybrałem odpowiednie ciuchy na wyjście z domu. Wszedłem do łazienki i nałożyłem żel na włosy. Chciałem zrobić jakieś wrażenie na Dianie. Gdy już skończyłem otworzyłem lodówkę- była pusta. Zapomniałem, że mama w ostatnich dniach ma sporo pracy i nie ma czasu na pójście na zakupy. Postanowiłem nie jeść. Nic ani nikt nie przeszkodzi mnie przed zaproszeniem Diany na kolacje. Jedno mnie przygnębiło. Że dopiero za parę lat będziemy mogli ślubować miłość, wierność i to że zostaniemy ze sobą do końca swojego życia. Bym chciał żeby to zaczęło się trochę wcześniej. Ja będę czekać 2 lata ale ona dłużej. Nie myśląc o tym, szedłem w stronę domu Diany. Zadzwoniłem ale nikt mi nie otworzył. Po próbach otworzyła mi mama Diany. Staliśmy przez dłuższą chwilę w ciszy. Nie wiedziałem jak zacząć tą rozmowę. W końcu ubiegałem się o spotkanie z jej córką.
- Jest może Diana?- zapytałem się z nadzieją na jakąkolwiek odpowiedź.
- W tej chwili jej nie ma. Wyszła- mama Diany zamknęła mi drzwi przed nosem.
Wiem, że chcę chronić swoją córkę, ale jak się kogoś kocha nie rezygnuje się tak łatwo. Trochę byłem rozczarowany, tym że będę musiał poczekać na Dianę. Ale trudno było mi się pogodzić, że będę musiał poczekać za nami. Za jej miłością. Zamknąłem furtkę od domu i usiadłem na ławce. Czułem jeszcze większe rozczarowanie. Trzymałem w ręku kwiaty. W tej chwili nie były mi potrzebne. Rzuciłem je na trawę i ruszyłem w stronę domu. Myślałem nad tym czy jeszcze kiedykolwiek będzie taka odpowiednia chwila na zaproszenie Diany na kolacje. Straciłem nadzieję. Chyba straciłem tą ostatnią szansę. Gdybym wcześniej przyszedł- pomyślałem. Ale postanowiłem się nie łudzić. Przyjdę później.


Gilbert
-Diano, a co ty tu robisz?-zapytała Ania.
-Emm... no.. ja ten.. Cześć!-powiedziała Diana i odbiegła.
-Aniu ja na prawdę przepraszam, za to co Ci zrobiłem te trzy lata temu. Naprawdę nie chciałem-powiedziałem skruszony.
Anna działała na mnie dziwnie. Coś mnie do niej przyciągało, a ja nie wiedziałem co. Chciałem ją, przytulić, dotknąć... pocałować. Dla niektórych może wydawać się to dziwne, że zakochałem się w dziewczynie którą kilka lat temu obrażałem, a na moje nie szczęście Ania jest bardzo pamiętliwą dziewczyną. 
-Gilbert.. nie mamy o czym rozmawiać. Zraniłeś moje uczucia-jej oczy zapełniły się łzami.
-Ależ, Aniu oczywiście, ze mamy o czym rozmawiać. Jest dużo tematów-powiedziałem.
-Gil.. może i jest, ale ja nie chcę z tobą rozmawiać. Teraz i już nigdy-powiedziała i próbowała odejść, lecz złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. Staliśmy bardzo blisko siebie, a nasze oddechy współgrały ze sobą. 
-Gilb..-przerwałem jej
-Nic już nie mów-powiedziałem i połączyłem nasze usta w jedność.







Ania-Pedałcio

Diana-Tini
Ruby-Pedałcio
Josie- Tini
Fred- Tini
Gil- Pedałcio


//Vilu &~TiniVerdas~