poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 5

Ruby
Po moich przemyśleniach wstałam z kanapy i poszłam się przejść. Wszędzie biało. Zima. Najgorsza pora roku. Biało, zimno i trzeba chodzić w kurtkach. Nienawidzę tej pory. Wolę lato. Ciepło, słonecznie, kolorowo. O i jeszcze wiosnę. Tak. Lato i wiosna to moje ulubione pory roku. Ale zima... Raczej nie. Nienawidzę tej pory i tak pozostanie. Kiedy tak szłam spotkałam Josie.
-Josie!-krzyknęłam.
- Co się stało?- zapytała zapatrzona we mnie.
-Nic pewnie będziesz chciała pogadać-powiedziałam.
- Nie potrzebne mi nasze rozmowy. Nie jesteś mi potrzebna. Jesteś przeszłością.- westchnęła.
-Ale.. Josie. Co się stało?-zapytałam.
- Nie mam zamiaru się tobie zwierzać. Nie pomogłaś mi, więc nie chcę już twojej pomocy- odpyskowała, zarzuciła włosy i wzruszyła ramionami.
-Jak chcesz, ale wiedz, że Ci już nie pomogę-powiedziałam i ruszyłam w stronę domu Ani.
- Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką, ale widocznie się myliłam.- krzyknęła- Ciekawe co byś powiedziała gdybyś się dowiedziała o moim samobójstwie- powiedziała, tym razem ciszej.
-Sama powiedziałaś. Nie jestem Ci potrzebna!-krzyknęłam.
- No bo nie jesteś. Ale kiedyś byłaś moją przyjaciółką, i mnie zawiodłaś- westchnęła.
-Cześć !-krzyknęłam i pobiegłam pod dom Anii.
Kiedy byłam już pod domem Anii zapukałam. Wiedziałam, że one mi nie wybaczą, ale muszę spróbować.

Dominic
"Nie wiem czy robię dobrze, Nie wiem czy robię źle, ale wiem, że to ta na którą czekałem". Ania. Wzdycham jak słyszę jej imię. Zawsze dziewczyny mnie wystawiały, a teraz z Anią łączy mnie coś więcej. Jakieś głębsze uczucie. To tak jak zakochanie od pierwszego wejrzenia. Wszystko jest dobrze, ale spotkasz tą dziewczynę- która jest ci przeznaczona. Chcę napotkać wzrok Ani, dlatego chyba wybiorę się do niej na pogawędkę. Ubrałem obojętne mi trampki, i ruszyłem w kierunku domu Ani. Z oddali zauważyłem ją z jakimś chłopakiem. Nic mi przecież nie wspominała. Zrobię jej awanturę, jeśli mnie zdradza, nasz związek bardzo szybko się skończy. 
- Ania! Wytłumaczysz mi co ty tu robisz z tym chłopakiem?- zapytałem zezłoszczony.
-Dominic o co ci chodzi?-zapytała.
- O to, że nie chcę, żebyś się spotykała z kimś innym , bo to dziwnie brzmi- wtargnąłem przed Anię- Zostaw ją w spokoju! Rozumiesz?- zagroziłem chłopakowi.
- Nie jesteś dla mnie żadnym zagrożeniem. Aniu, jeśli naprawdę mnie kochasz, idź ze mną. Zostaw tego idiotę.
-Ja.. Ja-zacięła się.
- No kogo wolisz?- zapytał nieznajomy mi chłopak.
- Jeszcze wczoraj mówiłaś mi że mnie kochasz!- przypomniałem- Chcesz mnie zostawić dla niego?
Widziałem niezdecydowanie w oczach Ani. Czyżby znała tego chłopaka?
-Zaczekajcie-powiedziała i poszła na górę.
- Skąd znasz Anię?- zapytałem zdenerwowany.
- Od dawna, a nie od wczoraj, jak ty- zaśmiał się szarmancko.
- Ale to była miłość od pierwszego wejrzenia, zakochałem się.
- Miłość od pierwszego wejrzenia? Racja, też wierzę, ale po jednym dniu?
- Kocham Anię. Czuję to.
- Uważam, że tak uważając jesteś idiotą. Ania po jednym dniu nie pokochałaby kogoś takiego jak ty.
- A skąd wiesz? Nie wydaję mi się, żebyś ją znał na wylot
- Jeszcze nie wiesz o nas wszystkiego. Prawie nic nie wiesz.

W pokoju Anii:

-Diano co mam zrobić-dramatyzowała szarooka.
- Postąp słusznie. Serce powinno cię pokierować. Aniu, kogo naprawdę kochasz? Gilberta, w którym jesteś zakochana od zawsze, czy Dominica którego znasz od wczoraj?
-Gilberta...
- Widzisz. Dominica nawet nie znasz. Nie znasz jego przeszłości. Idź tam i powiedz co czujesz do nich. Gilbert na pewno się ucieszy- uśmiechnęła się przyjaciółka szarookiej.

Tam z Gilbertem i Dominic'em: 

-Dominic przepraszam, ale..-rudowłosa piękność zakończyła podchodząc do mojego rywala.

- Czyli że wybierasz mnie?- zapytał chłopak, widząc że Ania do niego podchodzi.
- Nie wierzę, że byłabyś zdolna do tego aby mnie zostawić..- zareagowałem.
-Tak Gil Ciebie. Dominic przepraszam naprawdę Cię przepraszam.
- Tylko kłamałaś i oszukiwałaś! Jesteś bez serca- złapałem ją za rękę i pociągnąłem w moją stronę.
-Dominic puść mnie!-krzyknęła dziewczyna.
Pociągnąłem ją jeszcze mocniej, a mój rywal przewrócił się chcąc siłować się ze mną. Ona również upadła, a ja skorzystałem z okazji.
- Wiesz, że bardzo cie kocham? I nie zmienię zdania
-Dominic, ale ja kocham Gilberta!
- Już nigdy go nie zobaczysz..
I uderzyłem ją lekko w głowę. Zemdlała.

Godzinę później

-Gdzi.. Gdzie ja jestem-zapytała Ania.
- Nie ważne gdzie. Ważne że szczęśliwa- rzekł dochodzący z oddali głos.
-Kim ty jesteś?
- Nie pamiętasz mnie? Dominic jestem. Może zaczniemy naszą miłość od początku?- zapytałem ją i gładziłem jej policzek.
-Nie dziękuję jestem zajęta Dominicu-powiedziała.
- Nie jesteś. Teraz jesteś wyłącznie przywiązana- chyba dopiero wtedy uświadomiła sobie, że jest przywiązana do łóżka.
-Mógł byś mnie wypuścić?-zapytała.
- Nie wiem czy się zorientowałaś, ale zostałaś porwana. Przeze mnie. I cieszę się z tego obrotu sprawy.
-Wiesz, ze jesteś nienormalny.
- Nie ja tylko ty, słonko. Powinnaś wiedzieć, że to wszystko było zaplanowane.. Nasze spotkanie, i zakochanie od pierwszego wejrzenia, w tym porwanie. Domyślasz się z kim mógłbym współpracować? Jesteś naiwna tak jak Gilbert. Zakochujesz się błyskawicznie, i łatwo cie omotać.
-Nie obrażaj Gila ! O jakie zaplanowanie Ci chodzi?



Rozdział dedykujemy Justynce :* (Nie, nie mi)
Hahah takiego obrotu się nie spodziewaliście :D
Wszystko wyjaśni się w kolejnym
Tak Justyna wyżyj się w komencie (Nie, nie mówię o sobie w 3 os)

//Vilu & ~TiniVerdas~ 














Rozdział 4

Fred
Wstyd. Lęk. Przerażenie. Zaczynanie wszystkiego od początku. Może jednak Diana nie jest odpowiednia? Może to była zwykła pomyłka? Może w pewnym momencie wywarła na mnie wrażenie i dlatego tak się głęboko zakochałem? Nie Fred. To nie była miłość. Zapomnij. O niej. O tym że się zauroczyłeś. I że w ogóle ją spotkałeś. Myśl o niej przechodziła mnie o dreszcze, a przecież zdecydowałem, że o niej zapomnę. Na zawsze. Na wieki. Do śmierci. Do końca życia na Ziemi. Nie myśl o tym. To przeszłość, która nigdy już nie będzie istnieć. Diana cię nie kocha, i musisz się z tym pogodzić. W końcu popłynęła łza, szorowałem butami o pokrytą trawę szronem i szlochałem z westchnieniem. Życie. Ma sens? Ma sens. Ale czy zawsze wybieramy właściwą drogę do szczęścia? Nie. Dlatego jedynym wyjściem, jest spotkanie się z Dianą i tak właśnie zrobię. Wyjąłem komórkę z kieszeni i wyświetlił mi się numer Diany. Napisać? Czy nie? Napiszę. Pisałem i pisałem. Odtworzyłem wiadomość. A treść była taka.
- Diana. Nie mogę żyć w takiej niepewności. Chciałbym się z tobą spotkać i porozmawiać o nas. Czuję coś do ciebie, ale nie mogę tego z siebie wyciągnąć. Te wątpliwości nadal tkwią w sercu, i chce wiedzieć czy ty odwzajemniasz moje uczucia. Jeśli tak jest spotkaj się ze mną jutro o 16:00 obok strumyka. ~Fred
Nie musiałem długo czekać. Na moje szczęście odebrała szybko SMS'a , i również odpisała błyskawicznie. Zanim jednak odtworzyłem wiadomość od niej, bałem się co odczytam. Albo byłbym rozczarowany, albo wniebowzięty. Albo się zgodzi, albo arogancko odmówi. Boje się, ale odbiorę.
- Fred, te spotkanie pomoże nam obu. Spotkajmy się obok strumyka, ale nic nie obiecuję. ~Diana.
Tak jak się spodziewałem byłem podekscytowany jutrzejszym spotkaniem. Diana chętnie się zgodziła, ale podkreśliła, że nie obiecuję związku. Może trochę jestem rozczarowany, ale zobaczymy jej reakcje przy spotkaniu. Mam zamiar się odstawić jak dżentelmen i może wtedy mnie pokocha. Jednak w zachowaniu będę sobą, nie będę udawał kogoś kim nie jestem. Zaczniemy od początku i na pewno wszystko się ułoży. Chciałbym aby widziała mnie z innej strony. Nie tylko na bogatego szesnastolatka który podoba się dziewczynom bo ma kasę, chcę żeby ona pokochała mnie takim jakim jestem człowiekiem. I niezależnie od wszystkiego tak się stanie.

April
Gil tak doskonale całuje. Mogła bym tak zostać już na zawsze... Z nim. Nic się teraz nie liczy. Tylko ja i on. Doskonale słyszałam bicie jego serca, które idealnie współgrało z moim. Doskonale się dopełnialiśmy. Nie obchodziło mnie teraz to, że właśnie całuje się z miłością mojej przyjaciółki. Ale jak już widziałam znalazła sobie pocieszenie po Gilbercie. Nie rozumiem jak mogła zostawić kogoś takiego jak Gilbert.. Ale cóż. Jej nie zrozumiem i nie mam zamiaru tego zmieniać. Teraz Gil jest mój, a ona tego nie zmieni..
-Wspaniale całujesz Gil-uśmiechnęłam się.
-Ty również-zaśmiał się lekko.
Przez kawałek dnia który nam został chodziliśmy w różne miejsca. Kiedy dzień zaczął się kończyć Gil odprowadził mnie do domu.
-Do widzenia Gil-pocałowałam go i poszłam.
Kiedy poszłam do pokoju patrzyłam jeszcze przez okno. Widziałam odchodzącego Gilberta. Na jego widok serce zaczęło bić szybciej, a na twarz wkradł się uśmiech, który po tym jak zniknął, zniknął również mój uśmiech. Nie wiem jak on to robi, że tak na mnie działa. Ale wiem, ze to prawdziwa miłość, a żadna Ania tego nie zniszczy. Z resztą ona ma tego swojego.. Fagasa, a z tego co widziałam świetnie się ze sobą bawili. Więc nie muszę się martwić tym, że mi go odbierze. Ale muszę uważać. Nie wiadomo co może zrobić. Zawsze może uważać tego chłopaka za przyjaciela, a żywić uczucie do Gila. Po niej można się spodziewać wszystkiego. Wiem, że Gilbert jest tym jedynym. Wierze, że nie jest zwykłym zauroczeniem.

Diana
Mam wyrzuty po kłótni z Anią, a wręcz jestem zaskoczona wiadomością od Freda. Dotychczas byliśmy przelotnymi znajomymi, ale czy mogłoby to się zrodzić w coś więcej? Czy to w ogóle możliwe? Czy coś co jest nierealne mogłoby istnieć? Tym bardziej czuję coś do niego. Ale nadal myślę o Ani, i o naszej kłótni. Nie wiem czy dobrze oceniłam April, ale tylko wyrażałam swoje zdanie, i nic więcej. Chyba zbyt się uniosłam. Muszę sobie to jak najszybciej przemyśleć. Wybiegłam truchtem z domu i kierowałam się do miejsca zamieszkania Ani. Po drodze spotkałam Gila. Cały czas się uśmiechał, jakby się zakochał. To mi się wydaje podejrzane. Czułam jego zadowolenie. Muszę wykryć co się stało. Jeśli to April, to moje podejrzenia były słuszne.
- Cześć Gil.- powitałam się z zaciekawieniem.
Nie uzyskałam jednak odpowiedzi. Co się z nim dzieje?
- Gil. Wróć na Ziemię- zwróciłam mu uwagę, bo miał głowę w chmurach.
- Ooo. Cześć Diana, nie zauważyłem cię- odpowiedział mi przyjaźnie.
- Co się stało, że się tak zachowujesz? Nie powinieneś być smutny z odrzucenia Anny?
- Ania już dla mnie nie istnieje, tylko April.
- April?- byłam oburzona. A jednak była zdolna do takiego posunięcia. Co jej przyszło do głowy, żeby odbierać chłopaka mojej przyjaciółce? Ona powinna się leczyć, i iść do psychiatry. Muszę powiadomić Anię. Ciekawe jaka będzie jej reakcja.
- To pa, Gil- powiedziałam pospiesznie.
- Nie Diana. Poczekaj. Mogłabyś coś przekazać Ani?
- Ale co?- zapytałam z ciekawością.
- Powiedz, że za nią tęsknie, i nikt jej nie zastąpi.
- Ale ty masz...- przerwał mi.
- To mój błąd. Nie wiem czy powinienem w ogóle się z nią wiązać.
- JESTEŚCIE PARĄ?  - teraz to szok. Nie spodziewanie. Dla mnie to zdrada. A Ania była mu wierna. Została oszukana, i jest naiwna że go kocha. Muszę się z nią spotkać. Zanim zrobi to Gil.

Ania
Siedziałam sobie na łóżku w swoim pokoju. Myślałam o Dominicu. O jego ślicznym głosie czy też błyszczących włosach. Mimo, iż jestem z Dominic'em wciąż nie mogłam wyrzucić z głowy Gilberta. Jego uroczych dołeczków, miłego głosu, ślicznych brązowych oczu i... NIE ANIA ON DLA CIEBIE NIE ISTNIEJE! Rozmyślała bym dalej gdybym nie zauważyła biegnącej Diany więc podeszłam do niej.
-Cześć Diana!-krzyknęłam stojąc przy furtce.
- Cześć.- powiedziała niechętnie.
-Co się stało Diano?-zapytałam.
- Mam dla ciebie nienajlepszą wiadomość- odparła chicho.
-Jaką?-zapytałam już na serio przestraszona.
- Twoja nowo poznana koleżanka, chodzi z Gilem- rzekła po czym popatrzała mi prosto w oczy- Nie kłamie. Masz konkurencje.
-Że co?-łzy zaczęły napływać mi do oczu. -Jak ona mogła!-krzyknęłam.
- Nie płacz Aniu- podeszła i mnie przytuliła- Nie chce być taka wredna jak Josie, ale zemsta by się przydała, ta żmija zasłużyła na to- zachichotała Diana.
-Masz rację Diano zemsta się przyda-powiedziałam.-Ale płakać nie mogę. Ja tak bardzo go kocham...-westchnęłam.
- Wiem o tym. Jak się kogoś kocha, walczy się do końca. Ty jesteś silna, i jestem pewna, że tak szybko się nie poddasz.- uśmiechnęła się do mnie.
-Tu się z tobą zgodzę-zaśmiałam się.-Co powiesz na małe nocowanko?-zapytałam.
- Dobry pomysł. Obmyślimy zemstę i rozmowę z Gilem. A po za tym przydają nam się takie nocne pogaduchy- zachichotała- Co teraz myślisz o April?
-Raczej tego nie powiem-uśmiechnęłam się.
- Jeszcze nas popamięta, zołza- zrobiła złowieszczą minę.
-Choć już. Powiem Maryli, aby nam zrobiła coś do jedzenia, a ty leć na górę-powiedziałam.

Gilbert
Musiałem pójść do Anii i z nią porozmawiać. Nie obchodziło mnie, że Diana do niej poszła, a ona teraz mnie nienawidzi. Nawet nie wiem czemu związałem się z April skoro kocham Anię. To jest bez sensu. Kiedy byłem już pod domem Anii zapukałem, a właśnie ona mi otworzyła.
- Aniu.. musimy porozmawiać o nas. Mógłbym wejść do środka?- zapytałem grzecznie.
-Gil nie mamy o czym rozmawiać. Nie ma nas..-odpowiedziała.
- Ależ jesteśmy. April to była pomyłka, i w rozmowie z Dianą to sobie uświadomiłem. Ale jeśli uważasz, że nie powinienem przychodzić, może masz rację- zmusiłem się do uśmiechu.
-Gil.. Dobrze wejdź, ale na chwilę bo Diana jest-uśmiechnęła się uroczo.
- Cieszę się, że zgodziłaś się na tą rozmowę- wpuściła mnie do środka.
-Proszę-zaśmiała się
- Muszę ci wyjaśnić to całe nieporozumienie. Nie wiedziałem, że znasz April- westchnąłem.
-Poznałam ją dziś rano i zakolegowałyśmy się-powiedziała.
- Skoro już zaczęliśmy temat April, to chciałbym ci powiedzieć, że coś do niej poczułem, ale to nie to samo co do ciebie.
-Gil ja..-przerwałem jej.
- Już nic nie musisz mówić- zbliżyłem się, ale nagle coś mnie powstrzymało przed pocałunkiem- Chyba powinienem iść.
-Tak lepiej jak już pójdziesz-powiedziała i poszła na górę.
Josie
Byłam niemal zaskoczona. Nawet nie znam go, a on już wychodzi z tym pocałunkiem. Mimo to, było namiętnie i wspaniale.
- Lepiej jak już pójdę- powiedziałam cicho.
-Zaczekaj. Jak masz na imię?-zapytał.
- Josie- odpowiedziałam wstydliwie- Jak to się stało, że mnie zauważyłeś?
-Przechodziłem niedaleko-uśmiechnął się. -Odprowadzić Cię?-zapytał.
- Nie trzeba. Znam drogę do domu..- odpowiedziałam arogancko. Wstałam i otrzepałam się z piachu.
-Egoistka-szepnął.
- I kto tu jest egoistą? Nie prosiłam o ratunek..- kopnęła nieznajomego, odgarnęła włosy i ruszyła w stronę domu. Znowu się odwróciła w stronę chłopaka i tylko warknęła- Debil.
-Debilka..
- Weź się człowieku ogarnij! Debilem jesteś wyłącznie ty. Nawet mnie nie znasz a już całujesz. Nienormalny- uśmiechnęłam się wrogo.
-Nienormalna to ty jesteś...-powiedział.
- Właśnie pokazałeś swoją mądrość. Wytłumacz mi jedno? Po co w ogóle mnie uratowałeś i do tego całowałeś?!- zapytałam oburzona.
-Bo mi się podobasz-wstał i chciał mnie jeszcze raz pocałować.
Odepchnęłam go.
- Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, jakbyś chciał wiedzieć.
-Hmm.. To cześć !-powiedział i odszedł.
Patrzyłam z żalem jak odchodzi, bo nie użyłam tych słów, które chciałam powiedzieć.
- Poczekaj- szepnęłam.
Ale było już za późno. Był za daleko. A ja nie miałam siły, aby go gonić.
 
 
Jak widzicie jest czwarty rozdział. Miłego czytania. I proszę o komenty :) 
 
 
//Vilu& ~TiniVerdas~
 
 
 






sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 3

Diana
Przez kilka następnych sekund stałyśmy naprzeciwko siebie w milczeniu. Trudno było wydusić z siebie nawet nutkę głosu. Po tym co usłyszałam, nie tylko dopadł mnie szok ale i zaskoczenie. Ania wydawała się nieobecna, jakby nie wiedziała, co tu naprawdę robi. Musiałam  przywrócić ją do rzeczywistości.
- Ania, wszystko w porządku?- zapytałam ze zmartwieniem. Jednak nie usłyszałam żadnej, nawet najkrótszej odpowiedzi. Tylko ścisnęła moją rękę i mocno przytuliła. Wzruszyłam się.
- Nie mogę, żyć ze świadomością, że uciekłam. Po pocałunku czułam się tak.. magicznie- wyszeptała- Czułam, jakbym od dawna tego pragnęła.. Właśnie tego pocałunku- westchnęła.
- Jeśli pragniesz być z Gilem, to idź do niego i z nim porozmawiaj, może być mu przykro po takim odrzuceniu. Lepiej biegnij i przeproś go teraz.
- Dziękuje, Diana. Zawsze mi pomagasz. Dzięki twoim radom jestem coraz bardziej silniejsza. Kocham Gila, i wiem, że on mnie też- przyjaciółka przyznała mi rację.
Ania, wybiegła pędem z domu, i otwierając furtkę wpadła na nieznaną jej i mi dziewczynę. Jeszcze nigdy jej nie wiedziałam.
- Mam złe przeczucia- powiedziałam bardzo cicho na głos, myśląc że ten głos był w głowie.
Ania przewróciła się na trawę, i pobrudziła sobie sukienkę.
-  Mogłabyś uważać- odezwała się arogancko do nieznajomej.
- Przepraszam. Nie chciałam. Ale dopiero się przeprowadziłam w te okolice, chciałabym kogoś poznać.
- E..mm.. To ja przepraszam. Za bardzo się uniosłam- westchnęła przyjaciółka- Jestem Ania.
Ruszyłam w ich kierunku.
- Ja jestem Diana.
- Ja April, i nie znam zbyt Avonlea. Mieszkałam w dużym mieście, i nie jestem przyzwyczajona do takich wiosek.
- Wejdź do środka, to mój dom- powiedziała Ania, i dała się rozgościć April po domu. Byłam trochę rozczarowana. Myślałam, że dzisiaj Ania wyjaśni wszystko z Gilem, ale chyba będzie musiała to odłożyć na później. Usiadłyśmy we trzy na łóżku i rozmawiałyśmy jakbyśmy znały się od zawsze.
- Wiesz April, fajnie nam się z tobą gada. Czemu przeprowadziłaś się do Avonlea?
- Moi rodzice mają problemy finansowe, i musiałam się tu przenieść. Nie miałam innego wyjścia. Ale teraz tą całą sytuację widzę z lepszej perspektywy. Czy przed moim pojawieniem się miałaś jakieś plany? Widziałam, że bardzo się spieszyłaś.
- Chodzi o chłopaka. Ma na imię Gilbert. On mnie dzisiaj pocałował, a ja uciekłam. Diana mi doradziła, ale i tak nie wiem czy to dobry pomysł- westchnęła.
Co ona wyprawia? Przecież my nawet nie znamy tej dziewczyny, jest dla nas obca, a ona już się zwierza.
- Ania, mogę cię na słówko?- zapytałam roztargniona. Nie chciałam tak zostawiać April samej w pokoju, ale nie miałam wyjścia. Wyszłyśmy za drzwi. - Co ty sobie wyobrażasz?- naskoczyłam na nią- Ona jest obcą nam dziewczyną, a ty się jej zwierzasz. Coś mi się w niej nie podoba, i podejrzewam, że kłamie.
- Diana, opanuj się. To zwykła dziewczyna, która na pewno też miała takie problemy z chłopakami.
- Jak chcesz. Ale nie mów, że cie nie ostrzegałam. Ona wydaję mi się podejrzana. Nie ufam jej. Cześć.- zeszłam na parter i wyszłam. Niech sobie z nią rozmawia, ale mam wątpliwości co do April, a Ania się jej zwierza jakby znała ją od lat. Na początku takie wrażenie sprawiła, jakbyśmy rozmawiały wieczność, ale w pewnym momencie coś we mnie pękło. Coś jest nie tak z tą dziewczyną i ja się dowiem co.


Ania
Nie wiem co Diana sobie myśli. April jest dziewczyną jak wszystkie inne i nie ma w niej nic dziwnego więc nie rozumiem o co jej chodzi. Ale cóż jej nie zrozumiem. Ale może ma racje. Sama już nie wiem. Nie dość, że straciłam Gilberta to jeszcze Dianę. Na szczęście mam jeszcze April. Wydaje się miłą dziewczyną i rzeczywiście jest. Tylko Diana wszystko wyolbrzymia. Może powinnam iść do Gilberta? Ale przecież sama nie pójdę, a Diana się obraziła się wiec poproszę April. Ale nie wiem czy to dobry po pomysł. Nigdy nie jestem pewna, pewna tego co robię i swoich uczuć, ale tak już zostanie i nic na to nie poradzę. Czy ja zawsze muszę wszystko komplikować? Sama już nie wiem co czuje. Może tylko mi się wydaje, że kocham Gilberta.. Nie wiem. Ale wiem jedno. Muszę z nim porozmawiać. Zrobię to, ale nie dziś... Dzień, dwa, dziesięć. Pójdę kiedy będę miała dość odwagi, aby do niego normalnie podejść. Kiedy byłam dzieckiem uważałam, że nigdy nikt mnie nie pokocha, a teraz... Teraz kiedy to się stało... Wszystko się skomplikowało. czemu życie musi być takie trudne? Czemu ludzie muszą dorastać, zmieniać się, zakochiwać... Nigdy tego nie pojmę. Nie pojmę życia, nie pojmę ludzi, nie pojmę Diany i nie pojmę siebie. Chciała bym, żeby świat się zatrzymał. Zacząć wszystko od początku. Może gdybym nie przybyła na Zielone Wzgórze do Maryli i Mateusza tylko chłopiec którego chcieli na początku wszystko było by inaczej.. Nie miała bym tyle problemów. Ale również nie poznałam bym Diany, nie miała bym tylu wspaniałych wspomnień. Ale z drugiej strony nie poznała bym Gilberta. Chłopaka który nie tylko opanował mój umysł, ale też serce. Było by lepiej, gdyby oni nie poznali mnie, a ja ich. Nie przyjechała bym ty, a oni wiedli by spokoje życie.. beze mnie. Mimo to było by lepiej dla wszystkich. Wstałam z podłogi na której aktualnie siedziałam i poszłam do salonu gdzie zostawiłam April kiedy razem z Dianą wyszłyśmy z pokoju porozmawiać. Przeprosiłam ją i powiedziałam, że chcę zostać sama. Kiedy poszła pobiegłam do swojego pokoju napisać list. Pobiegłam na stacje kolejową zakończyć moje życie. Wbiegłam na tory, światło z pociągu mnie oślepiło, kiedy już miało mnie trafić... Poczułam pchnięcie, a przy nim uczucie które czułam tylko wtedy gdy Gil mnie dotykał. Czułam się dokładnie jak przy Gilbercie. I mrowienie na całym ciele które mnie przeszło po tym dotknięciu. Teraz wiem, że po raz drugi się zakochałam...


Josie
Maszerowałam sobie, omijając duże biało-czerwone, zadbane domy. Uśmiechnęłam się w duchu, ale wiedziałam, że u mnie nigdy nie będzie tak wspaniale. Nigdy mi się nie układało, z rodzicami. Byłam jedynaczką, od zawsze i tak pozostanie. Czuję się samotna w wielu sytuacjach, nie ma nikogo kto mógłby mnie obronić- jeszcze kiedyś była to Ruby, a teraz jestem całkiem sama. Dokładnie jak palec. Na razie nie mam ochoty z nikim się spotykać. W moich oczach był tylko ból i przerażenie przed dalszą samotnością. Dlaczego tak właśnie musi być? Życie nie jest łatwe. "Co cię nie zabije, to cie wzmocni". W głowie latał mi tylko ten cytat. Może dzięki temu staje się silniejsza, i jestem lepszym człowiekiem? Nadal krążą wątpliwości. Między Anią a Gilem, powstaje nowa więź która będzie zawsze istniała. Miłość która nigdy nie zniknie. Kiedyś myślałam "Ona, nie ma ze mną żadnych szans". Byłam tylko wrogo do niej nastawiona. Może dlatego, że Gil się do niej łasił?
Zazdrość. To moja najgorsza wada. Ale zazdrość również opiera się na miłości- jeśli kogoś kochasz, zależy ci na nim. A może tylko ja tak myślę? Może to tylko złudzenie, które z Nienacka naskoczyło na mnie. Nie wierzę, że pomyślałam o opcji związku z Gilem. Szłam w stronę strumyka, aby wylać tam moje smutki i łzy. Ale nie czułam się tam zbyt dobrze. Nienawidzę siebie, nienawidzę innych - moich  rodziców, i Gila- przede wszystkim jego. Przyjaźniliśmy się, a nawet łączyło nas większe uczucie, ale ta "idiotka" Ania mi wszystko zniszczyła.
- Nie chce już żyć- wyszeptałam do siebie. Może to jest racjonalne rozwiązanie? Może jednak serce zaprowadziło mnie do strumyka, żebym popełniła samobójstwo bez bólu? Może gdy niespodziewanie zniknę, życie innych zmieni się? Będą szczęśliwi, że nie ma już zagrożenia. A zwłaszcza ze strony rodziców, i Ani wraz z Gilem. Rodzice straciliby problem, który ustał na ich głowie, a Gil i Ania uważaliby ze teraz nie będę im "przeszkadzać". Dobrze. Jeśli tak musi być. Muszę tak zakończyć swoje życie. To jedyna ścieżka. Nie ma już tu dla mnie miejsca. Weszłam na wysoki płotek i stanęłam, to było ponad 40 metrów nad strumykiem. Przestraszyłam się. "Znikną problemy jak znikniesz ty"- krążyło w mojej głowie. Skoczyłam. Usłyszałam tylko wielki chlust wody, i wpadłam do wody.
- Nic ci nie jest?- zapytał nieznajoma mi osoba. Klęczała przede mną. I próbowała budzić. Zobaczyłam twarz chłopaka. Gdy obraz przede mną nie był zamazany wstałam zdenerwowana. Przecież rzuciłam się w strumyk. Gdzie ja w ogóle jestem? Co ja tu robię? To niemożliwe.
- Przepraszam Cię, ale wiesz moze gdzie jestem?
- Widziałem jak się topisz i musiałem interweniować- powiedział nieznajomy- Jestem Jack.
- Uratowałeś mnie.
- Na to wygląda- nachylił się nade mną i podarował pocałunek.

Gilbert
Od właśnie tego momentu mam zamiar unikać panny Shirley. Na pewno wydawało mi się, że ją kocham. W stu procentach. Nawet jeśli to, to jest tylko zauroczenie. Nigdy nie był bym w stanie pokochać jej. Uważa się za nie wiadomo kogo. Ile człowiek może wspominać jedną głupia rzecz? Trzeba być naprawdę głupim jak panna Blyt.. Shirley. Tak, tak Shirley. Nie Blythe tylko Shirley.
-Ogarnij się Gil!-krzyknąłem sam do siebie.
-Czyli to ty jesteś Gilbert-odwróciłem się.-Słyszałam o tobie. Jestem April i dziś się tu wprowadziłam-nieznajoma wyciągnęła dłoń ku mnie, którą uścisnąłem.
Była to szatynką o brązowych oczach. Wysoka, szczupła o miłym uśmiech i oczach. Wyglądała cudownie, a kiedy dotknęła mojej dłoni poczułem dziwny prąd przechodzący moje ciało. Ubrana była w jasno-różowy płaszcz, białe rurki, jasno-brązowe kozaki, a jej uszy zdobiły białe nauszniki. Wyglądała... Przepięknie, a kiedy stała jeszcze w świetle zachodzącego słońca wyglądała jeszcze piękniej. Teraz wiem, że Ania była tak naprawdę zauroczeniem, a April na pewno nie jest zwykłym zauroczeniem.
-Jak już wiesz jestem Gilbert. Może.. Przejdziemy się?-zapytałem dziewczyny.
-Ależ oczywiście-odpowiedziała uroczo się uśmiechając. -Uwielbiam spacery, jak byłam mała zawsze chodziłam z rodzicami do ogrodu. Potem zaczęli pracować i nie mieli już dla mnie czasu-westchnęła. -Ale jestem pozytywnej myśli-zaśmiała się.
Szliśmy razem "Dróżką Zakochanych". Świetnie rozmawia mi się z April. Jest naprawdę świetną dziewczyną, a nie jak Ania która nie może się nigdy zdecydować. Choć przyznam Ania też jest świetna. Ale jeżeli miał bym wybierać, wybrałbym April. Dlaczego? Są trzy powody:
1. Panna Shirley mnie nie kocha
2. April jest zdecydowana
3.Ania się do mnie nie odzywa.
Proste? Proste. Ril jest świetną dziewczyna i bardzo wesołą dziewczyną. Kiedy przechodziliśmy obok stacji nie zwróciłem nawet uwagi na Anię i jakiegoś chłopaka. Ale teraz przynajmniej wiem dlaczego nie chce ze mną być. Ale obiecałem sobie nie zwracać na nią uwagi. Skoro jest z.. Nim szczęśliwa to niech sobie będzie. April chyba zauważyła moje rozkojarzenie, ponieważ złączyła nasze usta...        
Dominic
Patrząc na oczy dziewczyny od razu widziałem w niej coś wyjątkowego. Coś mnie do niej ciągnęło. Była szczupła, i nie była przeciętna. Wręcz przeciwnie. Czułem, że ona jest wrażliwą i przyjacielską istotą. Nie mam wątpliwości co do tych przemyśleń.
- Dziękuje. Sprawiłeś, że wrócił mi rozum. Mam na imię Ania.- uśmiechnęła się do mnie ciepło.
Taką wyobrażałem sobie moją sympatię. Z ciepłym i wrażliwym sercem.
- Nie ma za co. Nie wybaczył bym sobie gdyby zmarła taka piękna dziewczyna na moich oczach.
- Eh.. dziękuje za ten przeuroczy komplement- odparła- Chyba się zakochałam- szepnęłam tak cicho, że nie dosłyszałem.
- Co powiedziałaś?
- A nic. Często mam głowę w chmurach. Już taka jestem. I moi przyjaciele akceptują moje wady.
- Ja tylko widzę zalety. I w tobie jest ich wiele- napotkałem jej oczy i przybliżyłem się do niej.
- To nie jest odpowiednia chwila- odepchnęła mnie, i usiadła na ławce w pobliżu.
Usiadłem obok niej.
- Czuję, że to przeznaczenie. Jak patrzysz mi w oczy, widzę w tobie dobrą i szczerą osobę w której się zakochałem. Może to dziwne, że tak szybko ale moje uczucia nigdy się nie mylą.
- Dominic, bym chciała aby wszystko było stokroć łatwiejsze. Ale nie zmienię się. Znam cię tylko chwilę. I dlatego wszyscy cenią moją szczerość. Nie mogę cię okłamywać, i nie okłamię.
Zamilkła. Zdziwiłem się. Nie wiedziałem na co oczekiwać. Co ona powie?
- Coś do ciebie czuję..- przytuliła mnie czule.
Wzruszenie wzięło górę.
- Twoje oczy są jak morze namiętności, a usta które czekają na pocałunek. Zakochałem się. Nie w wstydliwej dziewczynie, tylko w tej szczerej i pięknej.
Czułem się jak w magicznej bajce. Jak w śnie. Wszystko było takie rzeczywiste. Coś się zmieniło w moim życiu. Ta dziewczyna obudziła we mnie radość. Byłem pełny radości i chciałem ją pocałować.
- Za magiczną chwilę- zamknęła oczy. Wiedziałem co robić. Pocałować ją, a wtedy się obudzę.
Zbliżałem się. Dotknąłem jej delikatnych warg, swoimi ustami. Dokładnie, jak we śnie. Była ciepła, tak jak do mnie mówiła. Zmieniłem się na lepsze. Złapałem ją za rękę i po tym wspaniałym i cudownym pocałunku przytuliła mnie. A ja myślałem że to sen. Dobrze było wyprowadzić mnie z błędu. To była rzeczywistość. Prawie nie wierzyłem. Ale to była prawda. Oderwała się ode mnie, wstaliśmy i trzymaliśmy się za ręce. "Dopóki śmierć nas nie rozłączy".


Tak. Doszły nowe postacie u i w bohaterach. Trochę namieszają pomiędzy Anią, a Gilem. Co wyniknie ze znajomości Ani i Dominica, czy też Gilberta i April. Zobaczycie.

Dominic-Tini
April-Pedałcio
//Vilu&~TiniVerdas~