wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 2

Ania
Co ja robię? Całuję się z Gilbertem.. moim odwiecznym wrogiem. Kiedy wreszcie odzyskałam zdrowy rozsądek oderwałam się od Gilberta i uciekłam. Stchórzyłam. Tak po prostu. Biegłam w stronę Zielonego Wzgórza. Najchętniej nigdy nie wyszła bym już z pokoju. Nawet do szkoły i nie obchodziło by mnie to, że Gil przegonił by mnie w nauce. Teraz to było nie ważne. Diana miała racje. Zakochałam się w Gilbercie i nic tego nie zmieni. Mimo, iż nie wiem jak bardzo bym się starała. Nic nie zmieni moich uczuć. No chyba, że sam Gilbert. Przecież on mnie nie kocha. Kiedy dobiegłam do Zielonego Wzgórza od razu pobiegłam na górę. Nie przywitałam się nawet z Marylą. Dobiegając do swojego pokoju zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku. Płakałam. Płakałam przez Gila. Tego, którego obiecałam pokonać we wszystkim. Nie udało mi się. Nawet nie wiem czy dam radę pójść na wigilię. ON tam będzie, więc raczej nie pójdę. Chyba, że Diana wyciągnie mnie siłą. Co jest bardzo możliwe, ponieważ jak się czegoś uprze to z nią nie wygrasz. Diana jest panicznie zdecydowaną dziewczyną. Bardzo bym chciała by to zdarzenie z przed kilku minut się nie zdarzyło. Mimo, iż czułam się cudownie będąc blisko niego. Pragnęłam tam wrócić i poczuć jego dotyk, lecz było to nie możliwe. Nie możliwe.. słowo które nigdy dla mnie nie istniało, ponieważ uważałam, iż mogę zrobić wszystko i nie ma dla mnie rzeczy nie możliwych, a jednak są... Są rzeczy realne i nie reale, są osoby z wielką wyobraźnią i z małą. ja i Gil jesteśmy jak.. woda i ogień, słońce i księżyc. Nigdy po prostu nie będziemy razem. Chcę tylko by ten dzień zakończył się już. Dla zabicia czasu puściłam Diane SMS'a, aby do mnie przyszła.      

Diana
Leżałam sobie na łóżku oglądając telewizję i nagle moja komórka wydała głośny dźwięk. Co oznaczało, że dostałam SMS'a. Myśląc że to Fred rzuciłam się na podłogę gdzie się znajdował telefon. Niektórzy uważają, że to dziwne jak sie trzyma komórkę na podłodze, ale ja często jestem niezorganizowana, i moja rzeczy lądują na podłodze. Po tym wariackim skoku na podłogę, spojrzałam na telefon. To Ania. Napisała, żebym do niej przyszła. A co tam. Przyjdę. Nie mam co robić i chcę się czymś zająć. A takie popołudniowe pogaduchy z Anią nikomu nie zaszkodzą. W końcu to moja przyjaciółka. Na pewno ma coś ze mną do obgadania, bo bez interesownie nie wysłała by SMS'a. Założyłam niebieski T-shirt, cienkie rajstopy, i spodnie w kwiaty. Zeszłam cicho po schodach. Chciałam uniknąć obiadu. Jednak nie udało mi się.
- Gdzie ty się wybierasz, droga panno?- mamo spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Hm.. Idę do Ani. Emm.. No to.. Pa!- ubrałam kozaki i wyszłam na zewnątrz. 
Nie zważałam na zimno. Jestem przyzwyczajona do takich klimatów, mimo iż nie przepadam za zimą. Może z czasem zacznę myśleć o zimie bardziej pozytywniej. A zwłaszcza dlatego że można podziwiać fajne widoki. Mam takie miejsca gdzie oglądanie widoków to główne zajęcie. Wolnymi krokami szłam w stronę domu Ani. Zastanawiałam się co ją zmusiło żeby napisała do mnie tego SMS'a. Pewnie chodzi o Gilberta. Muszę jej powiedzieć co wiem. Byłam już pod domem Ani. Głęboko westchnęłam. Zadzwoniłam. Z drzwi wybiegła Ania- płakała. Przeczuwałam najgorsze.
- Aniu, co się stało? Czy chodzi o Gila?- zapytałam ją. Nie chciałam jej do niczego zmuszać. Jak będzie gotowa powie mi o co chodzi. No i dlaczego płacze.
Przytuliłam ją. 
- Wszystko będzie dobrze- szepnęłam jej do ucha. 
- Wiem- szlochała. Mimo, iż zapewniała mnie że się ułoży widać było w niej wahanie. Muszę z nią poważnie porozmawiać. Wpuściła mnie do domu, poczęstowała ciastkiem, i po chwili byłyśmy w jej pokoju.
- Diana. Gilbert..- przerwała. Trochę się bała wypowiedzieć ostatnie słowa.
- Nie musisz tego mówić teraz.
- Nie. Muszę się tobie wyżalić. No bo Gilbert.. - zawahała się- mnie pocałował. Byłam zszokowana. Zazdrościłam Ani. Była wielką szczęściarą że wpadła na takiego kogoś jak Gil.
- Tylko jest problem- łza kapnęła jej po twarzy- Ja uciekłam- płakała.

Gilbert
Jaki ja jestem głupi. Sądziłem, że ją pocałuje, a potem będziemy już razem szczęśliwi jak w jakiś bajkach. Mogłem się spodziewać, że ucieknie, ponieważ nic do mnie nie czuje. Wiedziałem, że to tak się skończy. Musiało się tak skończyć. Zawsze wszystko nie idzie po mojej myśli. Tak jest zawsze i tak pozostanie. Wielka rana w środku mojego serca wiedząc, że zraniłem tę małą istotkę na, którą tak uważałem. Tylko, dlaczego? Dlaczego tak musi właśnie być? Nie wiem co zrobiłem, ale naprawię wszystko. Tylko po to by przykuć uwagę drobnej, małej istotki której imię w mojej głowie brzmi jak najpiękniejsza muzyka Ania. Dziewczyna która nie tylko przejęła mój umysł, ale także serce. Serce  które bije tylko dla niej i nikogo innego. Ale ona i tak mnie nie kocha więc po co robić sobie nadzieje? Po co w ogóle jest miłość? To prawda miłość boli, ale nieodwzajemniona miłość jeszcze bardziej. Nie chce jej zmuszać do miłości. Chcę, abyśmy zostali przyjaciółmi i, żebym mógł się cieszyć jej szczęściem wraz z nią. Ale cóż. Po tym co tu odstawiłem na pewno mi nie wybaczy. Ale "nadzieja matką głupich". Nigdy nie sądziłem, że mógł bym zakochać się w jakiej kol wiek dziewczynie jak w NIEJ. Zaś teraz wiem, że to jest możliwe. Wszystko jest możliwe kiedy tego pragniemy. No dobra. Nie wszystko bo są rzeczy nie możliwe.


 Fred
Nadal myślę o Dianie. O jej przyciągających oczach i tryskających namiętnością ustach. Ciągle siedzi mi w głowie. Bym chciał aby sny się spełniły. Abyśmy byli "razem" szczęśliwi. Tylko Ja i Diana. Mogę przychodzić pod jej dom nawet codziennie. Może w końcu będzie sprzyjał mi los i się zobaczymy. Ja i Ona po drugiej stronie- czeka na moją dłoń, aż ją ścisnę, i zawsze będę trzymał i podnosił, gdy będą gorsze dni. Moje rozmyślania i tak nie skutkują. Fajnie by było tylko pogrążać się w marzeniach i snach a nie w rzeczywistości. Chciałbym poczuć smak jej miłości i ciepła, którą odwzajemniałaby. Bym chciał ją przytulić, pocałować, i poczuć jej oddech. Może powinienem czekać na jej krok? Może jednak jest we mnie zakochana ale nie zdaje sobie z tego sprawy? Nie sądziłem, że taki obrót sprawy mógł zawitać w moim sercu i duszy. Często zastanawiam się dlaczego to akurat ONA. Może dlatego że jest szczera i jedna w swoim rodzaju? Tak, to te cechy u niej podziwiam. Musi się wysłowić, wyrazić zdanie. To mi się w niej podoba. Chyba za długo siedzę na kanapie, wyjdę znowu pod dom Diany. Mam nadzieję, że tym razem ją spotkam. Wyszedłem na zewnątrz. Czułem chłód na swoim policzku. Szedłem ścieżką, aż w końcu napotkałem się na dom Diany. Zadzwoniłem. Z wielką nadzieją, liczyłem że otworzy Diana. Ale to nie była ona- i znowu pech.
- Fred nie musisz podchodzić- odparła- Diana poszła do Ani- i zamknęła drzwi.
Dlaczego to akurat spotyka mnie? Jedynym wyjście było zjawienie się w domu Ani. A więc tak zrobiłem. Gdy już byłem obok, znowu zadzwoniłem. Otworzyła mi Diana. Chyba widziała przez okno, że to ja. Wszedłem przez furtkę, a Diana tylko pogładziła mnie policzku. 
- Fred.. Ja nie mogę..
Przerwałem jej.
- Cii.. Teraz tylko zamknij oczy.
Przybliżyłem się do niej, prawie dotykając jej warg, ale ona się odsunęła. 
- Przepraszam. Innym razem- i odeszła. 
Patrzyła się na mnie jak odchodzę z rosnącym poczuciem smutku. Dlaczego tak postąpiła? Dlaczego się wycofała i mnie nie pocałowała? Nie poznaje jej. Coś się zmieniło i dowiem sie dlaczego tak jest.   
Josie
Nadal nie wyrzuciłam myśli Ani i Gila. Jakoś nadal nie pogodziłam, się z tym że są w sobie zakochani. Chciałam wymyślić jakąś zemstę, ale do tego jest potrzebna mi Ruby. Zadzwoniłam do niej. Był tylko sygnał. Nagle ktoś odebrał. 
- Cześć Ruby. Mogę do ciebie wpaść?- nie mówiłam jej o co chodzi, bo by się nie zgodziła.
- Tak. Możesz przyjść za 10 min.- mruknęła z niezadowoleniem.
- Dobrze- odparłam.
Chyba Ruby nie jest zadowolona z mojego przyjścia do niej. Chyba się trochę wkurzyła. Było słychać to po jej głosie. Wszystko jej wyjaśnię jak będę na miejscu, teraz nie mam na to czasu. Jeszcze raz spojrzałam na zamarznięty strumyk. Byłam zdruzgotana. Na moje nieszczęście codziennie śniła mi się Ania chodząca za rękę z Gilem, a do tego większość osób się ode mnie odwróciła. Jeszcze chwile przyglądałam się strumykowi, wydawał mi się taki pusty i nieciekawy. Wtedy zdałam sobie sprawę że spóźniłam się do Ruby. Biegłam ile sił w nogach. Poślizgnęłam się i upadłam na ziemie. Ledwo uszłam do Ruby. Ale ból ustał. Otworzyłam furtkę. Zanim podeszłam do schodów kierujących do domu Ruby, ona już stała w drzwiach. Bez słowa weszłyśmy do środka. Wydawało się jakby Ruby nie chciała w ogóle ze mną rozmawiać. Wpuściła mnie do swojego pokoju. 
- Jeśli chcesz dzięki mojej pomocy rozdzielić Anię i Gila, to Ci nie pomogę- warknęła i patrzyła na mnie ze złością. 
- Tak. Po to tu przyszłam- rzekłam i po chwili westchnęłam.
- Jeśli tylko ze względu na zemstę to natychmiast wyjdź- warknęła w moją stronę- Nie chcę się w to mieszać- złapała mnie za rękę i wypchnęła z pokoju. Moje łzy kapała po podłodze przed pokojem Ruby. Trzęsły mi się nogi, nie wiedząc co zrobić.
- Josie, coś się stało?- znikąd pojawiła się mama dziewczyny.
- Nie nic- szlochałam. I wybiegłam z domu Ruby. Zatrzymałam się obok furtki, nagle w oknie spojrzała na mnie Ruby. Chyba ma wyrzuty sumienia. Ale ja nie mam zamiaru z nią już nigdy rozmawiać. Potraktowała mnie jak szmatę, którą można wyrzucić za drzwi. Już nigdy jej nie zaufam. Tylko udawała moją przyjaciółkę i doszczętnie zraniła moje uczucia. Od początku myliłam się co do niej. Ta która 'kochała', 'wspierała', i zawsze była. Nagle jej nie ma. Oparłam się ciałem o drzewo. I przypomniałam słowa Ruby "Nie chcę się w to mieszać". Błędem nie była nasza przyjaźń tylko to że tak bardzo się pomyliłam.

Układ kto kim pisze już znacie więc pisać go nie będziemy xdd

//Vilu & ~TiniVerdas~
 









niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 1

Ania
Lekkie promienie słoneczne przedzierały się przez moją różowo-białą firankę w pionowe paski. Na dworze aktualnie panowała zima. Białe płatki śniegu spadające ku dole, lekkie promyki odbijające się od zamarzniętych jezior. Wszystko wyglądało.. cudownie. Tak. Cudownie to idealne określenie dla tego typu krajobrazów. Wszystko się ze sobą idealnie komponowało. Wstałam z pod mojej pościeli i stanęłam na swoim miękkim, białym dywaniku, który znajdował się na ciemno brązowych panelach. Cały pokój był w różowo-białych barwach. W lewym rogu pokoju znajdowała się toaletka, a obok niej komoda na której widniały zdjęcia: Mateusza, Maryli, jej i Diany. Założyłam na swoje bose nogi kapcie w króliki i podeszłam do okna podziwiać wspaniały widok za nim. Dobrze, iż dziś jest sobota i nie trzeba iść do szkoły. Można podziwiać widoki za oknem, marzyć, czytać. Jest na prawdę bardzo dużo rzeczy którymi możemy "zabijać" czas w wolnych chwilach. Postanowiłam zejść na dół na śniadanie lecz mojemu zdziwieniu nie było w domu żywej duszy. Pomyślała, że pewnie gdzieś pojechali i sama postanowiłam zrobić sobie śniadanie,a, że nie byłam zbyt dobra w gotowaniu zrobiłam sobie zwykłą jajecznice i kakao. Kiedy zjadłam postanowiłam ruszyć do swojego pokoju i iść się ubrałam się i wybiegłam z domu. Ruszyłam na most który jest w środku lasu. Cały kraj obraz wygląda pięknie. Zwłaszcza teraz gdy jest wszędzie biało. Zima jest cudowną porą roku. Mimo, iż nie jest ciepło jak we wiosnę czy lato to i tak jest cudownie.Naprawdę wiele osób nie dostrzega uroków, a właśnie Ci nie wiedzą co tracą. Nie lubią jej bo co? Jest zimno i nie można nosić koturnów. Według mnie jest to bardzo dziecinne zachowanie, ponieważ zamiast cieszyć się chwilą oni marudzą, iż im jest zimno i nie będą siedzieć na dworze. Nagle usłyszałam, że ktoś tu idzie więc postanowiłam się odwrócić.
-Gilbert...


Diana
Musisz mu powiedzieć co czujesz- rozmyślałam. Fred jest dla mnie wyjątkowy, i mam pewność że gdzieś tam w środku na mnie czeka. Wyrzuciłam z siebie tą myśl że kiedykolwiek byśmy mogli być razem. W końcu życie to nie sen. Zapaliłam lampkę i odłożyłam pamiętnik pod łóżko. W tym pamiętniku kryłam moje wszystkie złote myśli. Przelewałam na kartkę swoje uczucia. Spojrzałam na chwilę przez okno. Na trawie śnieg zostawił ślad. Westchnęłam. Wygramoliłam się z kołdry, i stanęłam na dywanie. Nie lubię zimy- szepnęłam. Od ostatnich tygodni był mróz, i rzadko wychodziłam z domu- oprócz chodzenia do szkoły. Wszystko było zamarznięte. I każde drzewo było pokryte śniegiem. A ja nadal myślałam o jednym. O Fredzie. Ubrałam się i patrzałam na promieniujące słońce. Jedyne co mi wpadło to spotkanie się z Anią. Musiałam z nią poważnie porozmawiać. Byłam świadkiem wielu sytuacji o których Ania musiała wiedzieć. Zeszłam po schodach na dół- do kuchni. Mama przygotowywała mi kanapki z serem. Byłam w dzieciństwie zbyt rozpieszczana, i w tym wieku umiałam robić tylko jajecznicę i płatki z mlekiem. Mama zdziwiła się widząc że ubieram baletki w zimę. Ale dla mnie to żadna różnica co mam na sobie. Wybiegłam z domu i lekkim truchtem kroczyłam w stronę mostu gdzie najczęściej była Ania. Rozglądałam się w prawo i lewo. Gdy już byłam parę metrów od mostu zauważyłam dwie sylwetki. Od razu rozpoznałam Anię i Gilberta. Ciekawe o czym tak intensywnie rozmawiają- pomyślałam. Cofnęłam się o kilka kroków i schowałam za drzewo. W każdym razie nie podsłuchiwałam, tylko chciałam się dowiedzieć o czym rozmawiają. Zbliżyłam się do nich jeszcze bardziej, jednocześnie chowając za inne drzewo. Ania odwróciła się w moją stronę. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Ciekawe co teraz zrobi- pomyślałam. Skurczyłam się i na szczęście nie zwróciła uwagi. Nadal rozmawiała z Gilbertem. Próbowałam jakoś się wymknąć bez zauważenia, ale spotkał mnie pech.
- Diana co ty tutaj robisz?- zapytała Ania z niedowierzaniem, a ja powoli odwracałam się w jej stronę.

Ruby
Jak co dzień wstałam i zeszłam na dół gdzie panowała miła atmosfera. Rodzice siedzieli razem na skórzanej kanapie koloru jasnego brązu przy kominku, moje trzy starsze siostry siedziały przy stole i popijały gorące kakao. Dziś postanowiłam, że nie ubiorę się lecz spędzę dzień w domu w piżamie. Spodobał mi się ten pomysł więc postanowiłam go zrealizować. Wiedziałam, że rodzice mi pozwolą, ponieważ nie idziemy dziś do szkoły. Moją jedyną przyjaciółką jest Josie. Wiele razy próbowałam od niej odejść, ale bezskuteczne zazwyczaj tchórzyłam i wymyślałam jakieś bzdury na poczekaniu. Bardzo dobrze dogaduje się z Dianą i Anią. Muszę non stop słuchać jak Josie ględzi o Gilbercie. Prawda przystojny jest. Nawet bardzo, ale żeby tak cały czas gadać o jednym i tym samym. Przecież wiadomo, że Gilbert nie spojrzy nawet na Josie, ponieważ ona go nie interesuje. Niestety Josie nie rozumie tego i nadal trzyma się tego, iż Gil kocha ją, lecz się do tego nie chce przyznać. Nie mogę się doczekać poniedziałku, ponieważ właśnie wtedy mamy klasową wigilię. Ja wylosowałam Josie. A z tego co mi właśnie od niej wiadomo Gilbert i Ania wylosowali siebie. Ania chyba nie jest zadowolona z tego, ponieważ nadal żywi uraz do Gilberta za to co jej zrobił te trzy lata temu. Nasz stary nauczyciel odszedł z tej posady. Nikt nie wie dlaczego. niektórzy uważają, że dlatego, iż rada dowiedziała się o nim i Prissy, a drudzy uważają, że po prostu już nie chciał nas nauczać. Ja osobiście należę do tej pierwszej grupy. Bardzo dobrze, że ta głupia Andrews nie jest już w naszej szkole tylko gdzieś daleko. Nadal nie wiem jak ona dostała się do Quenn's z takim literowaniem. Ale oczywiście po prostu chciała więcej czasu spędzić z naszym nauczycielem. Według mnie jest to żałosne związywać się ze swoim nauczycielem. Ale to nie jest moje życie i nie będę (jak i nie powinnam) się do niego wtrącać. Nie jestem taka jak Josie i muszę we wszystko wtykać swój nos. Nigdy nie zrozumiem ani samej siebie, ani nikogo innego. To jest w stu procentach pewne.     
 Josie
Dlaczego nic nie może być tak jak bym chciała? Dlaczego wszystko jest na odwrót? Czuję coś do Gilberta i jestem pewna, że on odwzajemnia te uczucia. Ale Ania nam we wszystkim przeszkadza. To wyłącznie przez nią Gil się ode mnie oddalił i po prostu odszedł. Planuję jakąś zemstę na nich, ale nadal rozmyślam jakby ich skłócić. Mętlik mam w głowie. Bo mimo iż Gil nie jest ze mną cieszę się , że jest szczęśliwy z kimś kogo kocha. Ale nadal uważam, że Gilbert pomylił się co do Ani. Powinni się rozstać, i ja się o to postaram. Za żadne skarby nie pozwolę aby zawarli małżeństwo. Leżąc w łóżku nadal o tym myślę. To nie daję mi spokoju. Postanowiłam wysłać list do Ani, że nie mam skrupułów do tego aby odebrać jej Gilberta. Zaczęłam nieustannie pisać. Pisałam ze złością i ze wściekłością. 
(...) Nigdy nie odbierzesz mi Gilberta.. Czuję, że jestem mu przeznaczony. Nikt nie przeszkodzi mi w jego miłości. Jeszcze kiedyś między wami coś się popsuje, a on przyjdzie i wyżali się mnie. Jeśli się mylę (co jest mało prawdopodobne) to trudno mi będzie w to uwierzyć. (...)
Postanowiłam, spędzić ten dzień z Ruby. Mam nadzieję, że siedzi w domu, bo potrzebuję tej rozmowy. Nikt nigdy mnie nie kochał. Potrzebuję miłości Gilberta. Ostatnio rozmawiałam z nim, i rozmowa była bardzo udana. Ubrałam się i zajrzałam do szafki. Założyłam skromne kozaki i ruszyłam do przodu- nie wiedząc gdzie idę. Chciałam ujrzeć jakieś niesamowite miejsce w którym będę mogła spędzać czas i gdzie wszystkie moje smutki odejdą. W tym czasie potrzebowałam takiego miejsca. Gdzie mogłabym obmyślić swoje zachowanie, i odnaleźć siebie. Może ja wcale nie jestem taka złośliwa? Tylko brakuje mi mobilizacji i wsparcia. W każdym razie nie jestem z natury niemiła- czuje to. Przechodząc przez dom Ruby, zawahałam się czy zadzwonić czy nie. Jednak nie. Szłam prosto bo chciałam odnaleźć to miejsce na Ziemi. Stanęłam przed małym strumykiem. Z myślą, że Ania odebrała mi Gila wściekłość zaczęła wzrastać. Nigdy się z tym nie pogodzę i na pewno się zemszczę. 
Fred
Otworzyłem oczy. Ledwo. Myślałem tylko o tym jak wspomóc swoją odwagę. Od lat chciałem był chłopakiem Diany, ale za każdym razem tchórzyłem i wszystko przepadło. Teraz jedynie koleguje się z Dianą, i chciałbym zacząć od nowa. W końcu jestem facetem. Odwaga to jest to co powinien mieć prawdziwy mężczyzna. A Diana takiego chłopaka potrzebuje. Wybrałem odpowiednie ciuchy na wyjście z domu. Wszedłem do łazienki i nałożyłem żel na włosy. Chciałem zrobić jakieś wrażenie na Dianie. Gdy już skończyłem otworzyłem lodówkę- była pusta. Zapomniałem, że mama w ostatnich dniach ma sporo pracy i nie ma czasu na pójście na zakupy. Postanowiłem nie jeść. Nic ani nikt nie przeszkodzi mnie przed zaproszeniem Diany na kolacje. Jedno mnie przygnębiło. Że dopiero za parę lat będziemy mogli ślubować miłość, wierność i to że zostaniemy ze sobą do końca swojego życia. Bym chciał żeby to zaczęło się trochę wcześniej. Ja będę czekać 2 lata ale ona dłużej. Nie myśląc o tym, szedłem w stronę domu Diany. Zadzwoniłem ale nikt mi nie otworzył. Po próbach otworzyła mi mama Diany. Staliśmy przez dłuższą chwilę w ciszy. Nie wiedziałem jak zacząć tą rozmowę. W końcu ubiegałem się o spotkanie z jej córką.
- Jest może Diana?- zapytałem się z nadzieją na jakąkolwiek odpowiedź.
- W tej chwili jej nie ma. Wyszła- mama Diany zamknęła mi drzwi przed nosem.
Wiem, że chcę chronić swoją córkę, ale jak się kogoś kocha nie rezygnuje się tak łatwo. Trochę byłem rozczarowany, tym że będę musiał poczekać na Dianę. Ale trudno było mi się pogodzić, że będę musiał poczekać za nami. Za jej miłością. Zamknąłem furtkę od domu i usiadłem na ławce. Czułem jeszcze większe rozczarowanie. Trzymałem w ręku kwiaty. W tej chwili nie były mi potrzebne. Rzuciłem je na trawę i ruszyłem w stronę domu. Myślałem nad tym czy jeszcze kiedykolwiek będzie taka odpowiednia chwila na zaproszenie Diany na kolacje. Straciłem nadzieję. Chyba straciłem tą ostatnią szansę. Gdybym wcześniej przyszedł- pomyślałem. Ale postanowiłem się nie łudzić. Przyjdę później.


Gilbert
-Diano, a co ty tu robisz?-zapytała Ania.
-Emm... no.. ja ten.. Cześć!-powiedziała Diana i odbiegła.
-Aniu ja na prawdę przepraszam, za to co Ci zrobiłem te trzy lata temu. Naprawdę nie chciałem-powiedziałem skruszony.
Anna działała na mnie dziwnie. Coś mnie do niej przyciągało, a ja nie wiedziałem co. Chciałem ją, przytulić, dotknąć... pocałować. Dla niektórych może wydawać się to dziwne, że zakochałem się w dziewczynie którą kilka lat temu obrażałem, a na moje nie szczęście Ania jest bardzo pamiętliwą dziewczyną. 
-Gilbert.. nie mamy o czym rozmawiać. Zraniłeś moje uczucia-jej oczy zapełniły się łzami.
-Ależ, Aniu oczywiście, ze mamy o czym rozmawiać. Jest dużo tematów-powiedziałem.
-Gil.. może i jest, ale ja nie chcę z tobą rozmawiać. Teraz i już nigdy-powiedziała i próbowała odejść, lecz złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. Staliśmy bardzo blisko siebie, a nasze oddechy współgrały ze sobą. 
-Gilb..-przerwałem jej
-Nic już nie mów-powiedziałem i połączyłem nasze usta w jedność.







Ania-Pedałcio

Diana-Tini
Ruby-Pedałcio
Josie- Tini
Fred- Tini
Gil- Pedałcio


//Vilu &~TiniVerdas~ 

Niespodzianka dla mojego Pedałcia


Oto nagłówek jaki zrobiłam
Dla Justyny.
Wieczorem o niej myślałam
i takie tam dla niej <3 
Tak wiem, jest okropny.
To blog o Ani, ale zrobiłam
wyjątek i nagłówek
jest o pięknej Leonetce
Dla Justyny- utalentowanej
pisarki i bloggerki którą
uwielbiam.
PS Mam nadzieję że ci sie spodoba.
Chociaż jest niezbyt ://

By ~TiniVerdas~

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Prolog

W Avonlea mieszkała drobna osóbka imieniem Anna. Dziewczyna ta jest nie tylko najlepszą przyjaciółką Diany Barry, ulubienica Mateusza i wszystkich nauczycieli, ale również jest dziewczyną zakochaną w nijakim Gilbercie Blythe'u. Przybyła na Zielone Wzgórze w wieku lat jedenastu, a teraz ma lat czternaście. Anna jak na swój wiek jest bardzo dojrzałą dziewczynką. Te trzy lata temu przygarnęło ją do siebie rodzeństwo Maryla i Mateusz Cuthbert. W szkole dziewczyna ma same dobre oceny przez co jej opiekunowie są z niej bardzo zadowoleni. Ania nigdy nie polubiła się z Josie Pye. Dziewczyna z pozoru taka bezbronna i nieśmiała, ale mimo to kiedy chce potrafi ona zawalczyć o swoje. O swoją miłość, uczucia, marzenia czy nawet pragnienia.  Mimo to dziewczyna ta nie potrafi wyrażać swoich uczuć, nie potrafi powiedzieć co czuje. Wiele osób chciało zrozumieć tę drobną istotkę lecz nie każdym się udawało. Niektórzy poddawali się przy samym końcu, zaś innym się udawało wytrwać do samego końca. Żyła ona w swojej "Magicznej Krainie". Był to jej mały świat w którym pogrążała się praktycznie na co dzień. Znajdowała się tam łąka oświetlona milionem kolorowych kwiatów, a jeszcze większy blask dawało im słońce które oświetlało całą krainę. Na niebie widniała tęcza w siedmiu kolorach. Na łące mieszkały różne zwierzęta. Takie jak: owce, jelenie, króliki, lisy czy nawet wilki i niedźwiedzie. Wszystko i wszyscy żyli w zgodzie. Nikt nie miał żadnych problemów i było po prostu jak w bajce. Ale również bajki mają koniec. Wszystko ma swój koniec. Trzeba znów wrócić do rzeczywistości. Do zmartwień, smutków, ale nie zapominajmy też o przyjemnościach. Mimo to zazwyczaj więcej jest smutków. Ale dlaczego?. Tego nie wie nikt i najwyraźniej nikt nie ma zamiaru tego na razie z zrozumieć. Codzienność. Rzecz której nikt się nigdy nie pozbędzie. Każdy chce od niej uciec lecz nie ma wyjścia. Niektórzy uważają, że codziennością nie żyją lecz tak naprawdę są w wielkim błędzie. Oni żyją codziennością, nawet myśląc, że nią nie żyją. Tak naprawdę wystarczy jeden ruch, jedna osoba i jedno słowo które nie tylko zmieni twoje życie, ale również zostanie w pamięci. Tak mało, a może tyle zmienić. Na gorsze czy lepsze. Tego nikt nie wie. To zależy wyłącznie od niego.

***  

Dziewczyna którą zwą Dianą przechadzała się po łące obok swojego domu. Zamieszkiwała tam wiele lat. Uczęszczała do tej samej szkoły co Ania Shirley. Choć Ania nie przyznawała jej racji Diana uważała że Gilbert Blythe- jeden z najlepszych uczniów w ich klasie, jest przystojny i zainteresowany Anią mimo wyglądu i rudych włosów. Diana jest bardzo ułożona i podporządkuję się matce. W przeciwieństwie do Ani nie sprawia kłopotów. W pewnym momencie musiała się rozstać ze swoją przyjaciółką ale przysięgły sobie na wszystko że nigdy nie zapomną o sobie dopóki istnieję słońce i księżyc. Czasem chciałaby się zamknąć w swoim świecie i przeczekać burzę zranionych uczuć, niespełnionych marzeń i szalejących na zewnątrz pragnień. Gdy musiała pożegnać Anię cierpiała niczym ptak zamknięty w klatce, bez wolności. Diana miała również swój świat. Nieraz było smutno, nieraz wesoło- ale nigdy nie było idealnie. Zawsze gdzieś tam na końcu tej wyobraźni kryła się ciemność cierpienia albo smutku. Gdy poznała Anię wyobraźnia była pełna kolorów i szczęścia. Doznała smaku życia. Miała kogoś bliskiego- swoją bratnią duszę. Diana lubiła wyobrażać sobie jak spełnia marzenia, i odnajduję prawdziwą siebie. Mimo krępej figury Ania zaakceptowała Dianę taką jaką jest. Diana nie chciała w sobie nic zmieniać, ale mimo tego chciała odnaleźć prawdziwą Dianę. Tą Dianę która jest głęboko w środku. Blask, światło- to coś pięknego. To kryła Diana w sercu. Przyjaźń Diany z Anią pomogła jej otworzyć się bardziej na świat. Diana dzięki temu zyskała ambicje i jakiekolwiek marzenia. Dziewczyna zachowała w sobie dobre maniery i dyscyplinę. Była również troskliwa i opiekuńcza. W każdej niemiłej i nieprzyjemnej sytuacji Diana pomagała Ani i bardzo ją w tym wspierała. Ta istota o pięknych czarnych lśniących włosach miała dobre serce i dobrą duszę. Była bardzo wierna przyjaźni, szlachetna i życzliwa dla innych osób. Anię i Dianę połączyła tak głęboka przyjaźń że dziewczyny robiły wszystko razem i były nierozłączne. Gdy ktoś je zranił, albo pogrążył w żalu one wiedziały że nie muszą wpadać w "otchłań rozpaczy" bo mają siebie. Razem pokonałyby każdą przeszkodę która stanęła by im na drodze. Były niezniszczalne a więź jaka ich łączyła była tak silna której nikt nie potrafił rozciąć ani rozerwać w jakikolwiek sposób.

***

"Zaskocz mnie biciem serca, a zaskoczę Cię melodią która do niego pasuje". Chłopak zamknął zeszyt jednocześnie kończąc pisanie. Aktualnie przebywał na plaży mimo, iż był wieczór. Myślał jak by tu zaprosić gdzieś Anię, ale jednocześnie nie wiedząc, że to on. Wiedział, że kiedy dziewczyna dowie się, że ma właśnie z nim iść na spotkanie nie przyszła by. Mimo, iż tyle razy ją przepraszał ta nigdy mu nie wybaczyła, żywiła do niego uraz. Była to ogromna rana którą nie wiedział jak można ją zamknąć. Chciał przynajmniej, aby zostali przyjaciółmi lecz wiedział, że Anna Shirley jest uparta jak i pamiętliwa. Ale właśnie za to ją kochał. Kochał. Nie wiele osób wie co oznacza słowo kochać. Jedni mylili miłość z zauroczeniem, drudzy w nią nie wierzyli, a trzeci naprawdę wiedzieli co oznacza to słowo i kochali na prawdę,a nie na chwile która i tak skończy się szybciej niż kto kol wiek zdąży pstryknąć palcem. Słowo kochać używa tak naprawdę każdy lecz większość tych osób nie zna jego znaczenia. Jeszcze te trzy lata temu kiedy poznał Annę nie myślał, iż mógł by się tak w kim zakochać. Ale teraz wiedział, ze nie mógł się tak zakochać, gdyż czeka na nią. Na swoją miłość. Ale po co? Zakochał się w dziewczynie która nie dość, ze go nienawidzi to na dodatek nigdy się w nim nie zakocha. Ma tyle adoratorek lecz musiał zakochać się w niej. Ale te wszystkie adoratorki nie są tak niezwykłe jak Ania. Zastanawiał się co było by, gdyby Maryla i Mateusz nie przygarnęli Anii. Co było by, gdyby Ania nie trafiła do sierocińca , a jej rodzice jeszcze żyli. Zapewne wtedy nie poznali by się, ona nie rozbiła mu tej tabliczki na głowie, on by się w niej nie zakochał i nie siedział by tu. Doskonale pamiętał kiedy Ania doszła do klasy pamiętał nawet, że kiedy przyszła na przyjęcie do Barrych ona i Diana wzięły udział w konkursie i wygrały. Musiał się dowiedzieć czy Anna Shirley czuje coś do niego, a jedyną osobą która mogła to załatwić jest Diana Barry. Wstał i zaczął kierować się w kierunku nie tylko Zielonego wzgórza, ale również swojego domu. Tak Gilbert Blythe mieszkał niedaleko Anny Shirley.


***    
Pewien chłopak spoglądał na powiewającą łąkę przez wiatr. Myślał. Co by tu zrobić? Co zrobić żeby ona go zauważyła choć raz? Cza­sami żeby od­na­leźć tę szczęśliwą miłość, trze­ba przejść przez kil­ka nieuda­nych- pomyślał. Ale nie był w błędzie. Miał pewność że to ta jedyna. Że to z nią chcę być do końca swojego życia. Czuł w głębi serca, że są dla siebie stworzeni. Ten dzień w którym się spotkali był wyjątkowy. Całe dnie i noce nie spał- bo myślał o niej. Wiele razy wyobrażał że kiedyś spotkają się ich oczy i usta. Śnił jak śpiewa dla niej na gitarze- była to cudowna piosenka o miłości. Chciał jej powiedzieć całą prawdę, ale nie miał odwagi. Bał się, że mógłby coś zepsuć. Dopóki się kolegowali wszystko było dobrze. Nie chciał żeby coś się miedzy nimi zmieniło. Jego wszystkie myśli rozpłynęły się w powietrze i wtedy nie miał już żadnych wątpliwości. Wtedy w jego głowie pojawił się obraz- razem trzymali się za ręce. Nagle wybuchła burza, rozstali się. Właśnie tego bał się Fred. Porażki i odrzucenia z jej strony. Nie chciał usłyszeć "Przykro mi Fred, ale nie pasujemy do siebie". Chłopak tego się obawiał. Wtedy znowu pojawiły się zwątpienia. Miał mętlik w głowie. Był pewny swojej decyzji, ale coś go powstrzymywało przed ujawnieniem jej prawdy. Jak się kogoś kocha, walczy się do końca- pomyślał znowu. Nie poddawał się. Czekał na tą chwilę, na ten moment gdzie będzie mógł powiedzieć "Diano, Kocham cię". Bał się że takiej chwili nie będzie bo nie był gotowy by wypowiedzieć te słowa. Gdyby to było takie łatwe dawno by to zrobił. Zabrakło mu odwagi i wiary. Fred nie wierzył, że uda mu się osiągnąć tak wysoki cel.
Wiedział, że Diana coś podejrzewa, ale nie chciał żeby ktokolwiek się dowiedział, że on się w niej zakochał. Miał poczucie, że to wszystko to tylko jakiś sen.Wątpliwości i miłość do Diany. Czy to była rzeczywistość? Tego nie wiedział. Zamknął oczy i znowu je otworzył- to prawdziwy świat. Nic mu się nie śniło. Wszystko o czym myślał było prawdą. Spojrzał chwilę na niebo, wyobraził sobie jak siedzą na łące i patrzą sobie głęboko w oczy. Gdy już się ocknął wiedział co powinien zrobić- pójść do niej do domu i wyznać jej miłość. Uważał, że to właściwa droga. 

Ania- Pedałcio
Diana- Tini
Gilbert- Pedałcio
Fred- Tini




//Vilu & ~TiniVerdas~


czwartek, 12 grudnia 2013

Powitanie od strony Candi

No hej, hej, hej.
Witam na nowym blogu o "Ani z Zielonego Wzgórza".
Oczywiście historia wymyślona.
Cały wygląd bloga robiony przeze mnie więc...
NIE KOPIOWAĆ
Mam nadzieję, ze blog wam się spodoba
i będziecie komentować.
Ja będę zajmować się głównie
Anną i Gilbertem.
Ale czasem wplączą się
inne postacie.
Za niedługo ujawni się
zakładka z regulaminem
który będziecie musieli przestrzegać.
Więc to tyle.
Ciao :**
//Vilu

środa, 11 grudnia 2013

Powitanko od strony Tini


Hej. Jestem Wiktoria, i mam 12 lat :33
Moja przyjaciółka wpadła na pomysł
aby pisać opowiadania o "Ani z Zielonego
Wzgórza". Cały dzisiejszy dzień
poświęciłyśmy na robieniu nagłówka,
i tworzeniu bohaterów, co trwało
bardzo długo. A więc na zakładkach
jest też kontakt. Jak będziecie chcieli
to się z nami kontaktujcie :**
A więc opowiem wam o sobie:
Mam na imię Wiktoria i mam 12 lat,
chodzę do 6 klasy- yhmm.. niestety
w tym roku test szóstoklasisty i nie wiem
dlaczego ale sie stresuję. Mam niebieskie
oczy (oczy niebieskie życie królewskie ^^)
i brązowe włosy. A więc.. jestem bardzo
wrażliwa, i zarazem wesoła i czasem śmieszna
jak mam jakiś temat. Na tym blogu będziemy
pisać o przygodach Ani :3 Jestem pewna
że nasze opowiadania wam się spodobają.
Spróbujemy pisać rozdziały regularnie,
a jeśli nie to na pewno będę wpadać
i pisać jakieś One Shoty :3 Będę
sie podpisywać tak: ~TiniVerdas~
Kontakt z nami możecie zobaczyć Tu
Pozdrawiam <3

~TiniVerdas~