wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 2

Ania
Co ja robię? Całuję się z Gilbertem.. moim odwiecznym wrogiem. Kiedy wreszcie odzyskałam zdrowy rozsądek oderwałam się od Gilberta i uciekłam. Stchórzyłam. Tak po prostu. Biegłam w stronę Zielonego Wzgórza. Najchętniej nigdy nie wyszła bym już z pokoju. Nawet do szkoły i nie obchodziło by mnie to, że Gil przegonił by mnie w nauce. Teraz to było nie ważne. Diana miała racje. Zakochałam się w Gilbercie i nic tego nie zmieni. Mimo, iż nie wiem jak bardzo bym się starała. Nic nie zmieni moich uczuć. No chyba, że sam Gilbert. Przecież on mnie nie kocha. Kiedy dobiegłam do Zielonego Wzgórza od razu pobiegłam na górę. Nie przywitałam się nawet z Marylą. Dobiegając do swojego pokoju zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku. Płakałam. Płakałam przez Gila. Tego, którego obiecałam pokonać we wszystkim. Nie udało mi się. Nawet nie wiem czy dam radę pójść na wigilię. ON tam będzie, więc raczej nie pójdę. Chyba, że Diana wyciągnie mnie siłą. Co jest bardzo możliwe, ponieważ jak się czegoś uprze to z nią nie wygrasz. Diana jest panicznie zdecydowaną dziewczyną. Bardzo bym chciała by to zdarzenie z przed kilku minut się nie zdarzyło. Mimo, iż czułam się cudownie będąc blisko niego. Pragnęłam tam wrócić i poczuć jego dotyk, lecz było to nie możliwe. Nie możliwe.. słowo które nigdy dla mnie nie istniało, ponieważ uważałam, iż mogę zrobić wszystko i nie ma dla mnie rzeczy nie możliwych, a jednak są... Są rzeczy realne i nie reale, są osoby z wielką wyobraźnią i z małą. ja i Gil jesteśmy jak.. woda i ogień, słońce i księżyc. Nigdy po prostu nie będziemy razem. Chcę tylko by ten dzień zakończył się już. Dla zabicia czasu puściłam Diane SMS'a, aby do mnie przyszła.      

Diana
Leżałam sobie na łóżku oglądając telewizję i nagle moja komórka wydała głośny dźwięk. Co oznaczało, że dostałam SMS'a. Myśląc że to Fred rzuciłam się na podłogę gdzie się znajdował telefon. Niektórzy uważają, że to dziwne jak sie trzyma komórkę na podłodze, ale ja często jestem niezorganizowana, i moja rzeczy lądują na podłodze. Po tym wariackim skoku na podłogę, spojrzałam na telefon. To Ania. Napisała, żebym do niej przyszła. A co tam. Przyjdę. Nie mam co robić i chcę się czymś zająć. A takie popołudniowe pogaduchy z Anią nikomu nie zaszkodzą. W końcu to moja przyjaciółka. Na pewno ma coś ze mną do obgadania, bo bez interesownie nie wysłała by SMS'a. Założyłam niebieski T-shirt, cienkie rajstopy, i spodnie w kwiaty. Zeszłam cicho po schodach. Chciałam uniknąć obiadu. Jednak nie udało mi się.
- Gdzie ty się wybierasz, droga panno?- mamo spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Hm.. Idę do Ani. Emm.. No to.. Pa!- ubrałam kozaki i wyszłam na zewnątrz. 
Nie zważałam na zimno. Jestem przyzwyczajona do takich klimatów, mimo iż nie przepadam za zimą. Może z czasem zacznę myśleć o zimie bardziej pozytywniej. A zwłaszcza dlatego że można podziwiać fajne widoki. Mam takie miejsca gdzie oglądanie widoków to główne zajęcie. Wolnymi krokami szłam w stronę domu Ani. Zastanawiałam się co ją zmusiło żeby napisała do mnie tego SMS'a. Pewnie chodzi o Gilberta. Muszę jej powiedzieć co wiem. Byłam już pod domem Ani. Głęboko westchnęłam. Zadzwoniłam. Z drzwi wybiegła Ania- płakała. Przeczuwałam najgorsze.
- Aniu, co się stało? Czy chodzi o Gila?- zapytałam ją. Nie chciałam jej do niczego zmuszać. Jak będzie gotowa powie mi o co chodzi. No i dlaczego płacze.
Przytuliłam ją. 
- Wszystko będzie dobrze- szepnęłam jej do ucha. 
- Wiem- szlochała. Mimo, iż zapewniała mnie że się ułoży widać było w niej wahanie. Muszę z nią poważnie porozmawiać. Wpuściła mnie do domu, poczęstowała ciastkiem, i po chwili byłyśmy w jej pokoju.
- Diana. Gilbert..- przerwała. Trochę się bała wypowiedzieć ostatnie słowa.
- Nie musisz tego mówić teraz.
- Nie. Muszę się tobie wyżalić. No bo Gilbert.. - zawahała się- mnie pocałował. Byłam zszokowana. Zazdrościłam Ani. Była wielką szczęściarą że wpadła na takiego kogoś jak Gil.
- Tylko jest problem- łza kapnęła jej po twarzy- Ja uciekłam- płakała.

Gilbert
Jaki ja jestem głupi. Sądziłem, że ją pocałuje, a potem będziemy już razem szczęśliwi jak w jakiś bajkach. Mogłem się spodziewać, że ucieknie, ponieważ nic do mnie nie czuje. Wiedziałem, że to tak się skończy. Musiało się tak skończyć. Zawsze wszystko nie idzie po mojej myśli. Tak jest zawsze i tak pozostanie. Wielka rana w środku mojego serca wiedząc, że zraniłem tę małą istotkę na, którą tak uważałem. Tylko, dlaczego? Dlaczego tak musi właśnie być? Nie wiem co zrobiłem, ale naprawię wszystko. Tylko po to by przykuć uwagę drobnej, małej istotki której imię w mojej głowie brzmi jak najpiękniejsza muzyka Ania. Dziewczyna która nie tylko przejęła mój umysł, ale także serce. Serce  które bije tylko dla niej i nikogo innego. Ale ona i tak mnie nie kocha więc po co robić sobie nadzieje? Po co w ogóle jest miłość? To prawda miłość boli, ale nieodwzajemniona miłość jeszcze bardziej. Nie chce jej zmuszać do miłości. Chcę, abyśmy zostali przyjaciółmi i, żebym mógł się cieszyć jej szczęściem wraz z nią. Ale cóż. Po tym co tu odstawiłem na pewno mi nie wybaczy. Ale "nadzieja matką głupich". Nigdy nie sądziłem, że mógł bym zakochać się w jakiej kol wiek dziewczynie jak w NIEJ. Zaś teraz wiem, że to jest możliwe. Wszystko jest możliwe kiedy tego pragniemy. No dobra. Nie wszystko bo są rzeczy nie możliwe.


 Fred
Nadal myślę o Dianie. O jej przyciągających oczach i tryskających namiętnością ustach. Ciągle siedzi mi w głowie. Bym chciał aby sny się spełniły. Abyśmy byli "razem" szczęśliwi. Tylko Ja i Diana. Mogę przychodzić pod jej dom nawet codziennie. Może w końcu będzie sprzyjał mi los i się zobaczymy. Ja i Ona po drugiej stronie- czeka na moją dłoń, aż ją ścisnę, i zawsze będę trzymał i podnosił, gdy będą gorsze dni. Moje rozmyślania i tak nie skutkują. Fajnie by było tylko pogrążać się w marzeniach i snach a nie w rzeczywistości. Chciałbym poczuć smak jej miłości i ciepła, którą odwzajemniałaby. Bym chciał ją przytulić, pocałować, i poczuć jej oddech. Może powinienem czekać na jej krok? Może jednak jest we mnie zakochana ale nie zdaje sobie z tego sprawy? Nie sądziłem, że taki obrót sprawy mógł zawitać w moim sercu i duszy. Często zastanawiam się dlaczego to akurat ONA. Może dlatego że jest szczera i jedna w swoim rodzaju? Tak, to te cechy u niej podziwiam. Musi się wysłowić, wyrazić zdanie. To mi się w niej podoba. Chyba za długo siedzę na kanapie, wyjdę znowu pod dom Diany. Mam nadzieję, że tym razem ją spotkam. Wyszedłem na zewnątrz. Czułem chłód na swoim policzku. Szedłem ścieżką, aż w końcu napotkałem się na dom Diany. Zadzwoniłem. Z wielką nadzieją, liczyłem że otworzy Diana. Ale to nie była ona- i znowu pech.
- Fred nie musisz podchodzić- odparła- Diana poszła do Ani- i zamknęła drzwi.
Dlaczego to akurat spotyka mnie? Jedynym wyjście było zjawienie się w domu Ani. A więc tak zrobiłem. Gdy już byłem obok, znowu zadzwoniłem. Otworzyła mi Diana. Chyba widziała przez okno, że to ja. Wszedłem przez furtkę, a Diana tylko pogładziła mnie policzku. 
- Fred.. Ja nie mogę..
Przerwałem jej.
- Cii.. Teraz tylko zamknij oczy.
Przybliżyłem się do niej, prawie dotykając jej warg, ale ona się odsunęła. 
- Przepraszam. Innym razem- i odeszła. 
Patrzyła się na mnie jak odchodzę z rosnącym poczuciem smutku. Dlaczego tak postąpiła? Dlaczego się wycofała i mnie nie pocałowała? Nie poznaje jej. Coś się zmieniło i dowiem sie dlaczego tak jest.   
Josie
Nadal nie wyrzuciłam myśli Ani i Gila. Jakoś nadal nie pogodziłam, się z tym że są w sobie zakochani. Chciałam wymyślić jakąś zemstę, ale do tego jest potrzebna mi Ruby. Zadzwoniłam do niej. Był tylko sygnał. Nagle ktoś odebrał. 
- Cześć Ruby. Mogę do ciebie wpaść?- nie mówiłam jej o co chodzi, bo by się nie zgodziła.
- Tak. Możesz przyjść za 10 min.- mruknęła z niezadowoleniem.
- Dobrze- odparłam.
Chyba Ruby nie jest zadowolona z mojego przyjścia do niej. Chyba się trochę wkurzyła. Było słychać to po jej głosie. Wszystko jej wyjaśnię jak będę na miejscu, teraz nie mam na to czasu. Jeszcze raz spojrzałam na zamarznięty strumyk. Byłam zdruzgotana. Na moje nieszczęście codziennie śniła mi się Ania chodząca za rękę z Gilem, a do tego większość osób się ode mnie odwróciła. Jeszcze chwile przyglądałam się strumykowi, wydawał mi się taki pusty i nieciekawy. Wtedy zdałam sobie sprawę że spóźniłam się do Ruby. Biegłam ile sił w nogach. Poślizgnęłam się i upadłam na ziemie. Ledwo uszłam do Ruby. Ale ból ustał. Otworzyłam furtkę. Zanim podeszłam do schodów kierujących do domu Ruby, ona już stała w drzwiach. Bez słowa weszłyśmy do środka. Wydawało się jakby Ruby nie chciała w ogóle ze mną rozmawiać. Wpuściła mnie do swojego pokoju. 
- Jeśli chcesz dzięki mojej pomocy rozdzielić Anię i Gila, to Ci nie pomogę- warknęła i patrzyła na mnie ze złością. 
- Tak. Po to tu przyszłam- rzekłam i po chwili westchnęłam.
- Jeśli tylko ze względu na zemstę to natychmiast wyjdź- warknęła w moją stronę- Nie chcę się w to mieszać- złapała mnie za rękę i wypchnęła z pokoju. Moje łzy kapała po podłodze przed pokojem Ruby. Trzęsły mi się nogi, nie wiedząc co zrobić.
- Josie, coś się stało?- znikąd pojawiła się mama dziewczyny.
- Nie nic- szlochałam. I wybiegłam z domu Ruby. Zatrzymałam się obok furtki, nagle w oknie spojrzała na mnie Ruby. Chyba ma wyrzuty sumienia. Ale ja nie mam zamiaru z nią już nigdy rozmawiać. Potraktowała mnie jak szmatę, którą można wyrzucić za drzwi. Już nigdy jej nie zaufam. Tylko udawała moją przyjaciółkę i doszczętnie zraniła moje uczucia. Od początku myliłam się co do niej. Ta która 'kochała', 'wspierała', i zawsze była. Nagle jej nie ma. Oparłam się ciałem o drzewo. I przypomniałam słowa Ruby "Nie chcę się w to mieszać". Błędem nie była nasza przyjaźń tylko to że tak bardzo się pomyliłam.

Układ kto kim pisze już znacie więc pisać go nie będziemy xdd

//Vilu & ~TiniVerdas~
 









2 komentarze:

  1. Hej prosiłaś żebym poinformowała kiedy nowy rozdział u mnie ( leonivilunazawsze.blogspot.com ) będzie jutro i miło mi że ci się podoba ty też piszesz bardzo ciekawie.Sory że się nie zalogowałam ale pisze z komórki. Pozdrowionka Vilu Castillo Verdas

    OdpowiedzUsuń