poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 4

Fred
Wstyd. Lęk. Przerażenie. Zaczynanie wszystkiego od początku. Może jednak Diana nie jest odpowiednia? Może to była zwykła pomyłka? Może w pewnym momencie wywarła na mnie wrażenie i dlatego tak się głęboko zakochałem? Nie Fred. To nie była miłość. Zapomnij. O niej. O tym że się zauroczyłeś. I że w ogóle ją spotkałeś. Myśl o niej przechodziła mnie o dreszcze, a przecież zdecydowałem, że o niej zapomnę. Na zawsze. Na wieki. Do śmierci. Do końca życia na Ziemi. Nie myśl o tym. To przeszłość, która nigdy już nie będzie istnieć. Diana cię nie kocha, i musisz się z tym pogodzić. W końcu popłynęła łza, szorowałem butami o pokrytą trawę szronem i szlochałem z westchnieniem. Życie. Ma sens? Ma sens. Ale czy zawsze wybieramy właściwą drogę do szczęścia? Nie. Dlatego jedynym wyjściem, jest spotkanie się z Dianą i tak właśnie zrobię. Wyjąłem komórkę z kieszeni i wyświetlił mi się numer Diany. Napisać? Czy nie? Napiszę. Pisałem i pisałem. Odtworzyłem wiadomość. A treść była taka.
- Diana. Nie mogę żyć w takiej niepewności. Chciałbym się z tobą spotkać i porozmawiać o nas. Czuję coś do ciebie, ale nie mogę tego z siebie wyciągnąć. Te wątpliwości nadal tkwią w sercu, i chce wiedzieć czy ty odwzajemniasz moje uczucia. Jeśli tak jest spotkaj się ze mną jutro o 16:00 obok strumyka. ~Fred
Nie musiałem długo czekać. Na moje szczęście odebrała szybko SMS'a , i również odpisała błyskawicznie. Zanim jednak odtworzyłem wiadomość od niej, bałem się co odczytam. Albo byłbym rozczarowany, albo wniebowzięty. Albo się zgodzi, albo arogancko odmówi. Boje się, ale odbiorę.
- Fred, te spotkanie pomoże nam obu. Spotkajmy się obok strumyka, ale nic nie obiecuję. ~Diana.
Tak jak się spodziewałem byłem podekscytowany jutrzejszym spotkaniem. Diana chętnie się zgodziła, ale podkreśliła, że nie obiecuję związku. Może trochę jestem rozczarowany, ale zobaczymy jej reakcje przy spotkaniu. Mam zamiar się odstawić jak dżentelmen i może wtedy mnie pokocha. Jednak w zachowaniu będę sobą, nie będę udawał kogoś kim nie jestem. Zaczniemy od początku i na pewno wszystko się ułoży. Chciałbym aby widziała mnie z innej strony. Nie tylko na bogatego szesnastolatka który podoba się dziewczynom bo ma kasę, chcę żeby ona pokochała mnie takim jakim jestem człowiekiem. I niezależnie od wszystkiego tak się stanie.

April
Gil tak doskonale całuje. Mogła bym tak zostać już na zawsze... Z nim. Nic się teraz nie liczy. Tylko ja i on. Doskonale słyszałam bicie jego serca, które idealnie współgrało z moim. Doskonale się dopełnialiśmy. Nie obchodziło mnie teraz to, że właśnie całuje się z miłością mojej przyjaciółki. Ale jak już widziałam znalazła sobie pocieszenie po Gilbercie. Nie rozumiem jak mogła zostawić kogoś takiego jak Gilbert.. Ale cóż. Jej nie zrozumiem i nie mam zamiaru tego zmieniać. Teraz Gil jest mój, a ona tego nie zmieni..
-Wspaniale całujesz Gil-uśmiechnęłam się.
-Ty również-zaśmiał się lekko.
Przez kawałek dnia który nam został chodziliśmy w różne miejsca. Kiedy dzień zaczął się kończyć Gil odprowadził mnie do domu.
-Do widzenia Gil-pocałowałam go i poszłam.
Kiedy poszłam do pokoju patrzyłam jeszcze przez okno. Widziałam odchodzącego Gilberta. Na jego widok serce zaczęło bić szybciej, a na twarz wkradł się uśmiech, który po tym jak zniknął, zniknął również mój uśmiech. Nie wiem jak on to robi, że tak na mnie działa. Ale wiem, ze to prawdziwa miłość, a żadna Ania tego nie zniszczy. Z resztą ona ma tego swojego.. Fagasa, a z tego co widziałam świetnie się ze sobą bawili. Więc nie muszę się martwić tym, że mi go odbierze. Ale muszę uważać. Nie wiadomo co może zrobić. Zawsze może uważać tego chłopaka za przyjaciela, a żywić uczucie do Gila. Po niej można się spodziewać wszystkiego. Wiem, że Gilbert jest tym jedynym. Wierze, że nie jest zwykłym zauroczeniem.

Diana
Mam wyrzuty po kłótni z Anią, a wręcz jestem zaskoczona wiadomością od Freda. Dotychczas byliśmy przelotnymi znajomymi, ale czy mogłoby to się zrodzić w coś więcej? Czy to w ogóle możliwe? Czy coś co jest nierealne mogłoby istnieć? Tym bardziej czuję coś do niego. Ale nadal myślę o Ani, i o naszej kłótni. Nie wiem czy dobrze oceniłam April, ale tylko wyrażałam swoje zdanie, i nic więcej. Chyba zbyt się uniosłam. Muszę sobie to jak najszybciej przemyśleć. Wybiegłam truchtem z domu i kierowałam się do miejsca zamieszkania Ani. Po drodze spotkałam Gila. Cały czas się uśmiechał, jakby się zakochał. To mi się wydaje podejrzane. Czułam jego zadowolenie. Muszę wykryć co się stało. Jeśli to April, to moje podejrzenia były słuszne.
- Cześć Gil.- powitałam się z zaciekawieniem.
Nie uzyskałam jednak odpowiedzi. Co się z nim dzieje?
- Gil. Wróć na Ziemię- zwróciłam mu uwagę, bo miał głowę w chmurach.
- Ooo. Cześć Diana, nie zauważyłem cię- odpowiedział mi przyjaźnie.
- Co się stało, że się tak zachowujesz? Nie powinieneś być smutny z odrzucenia Anny?
- Ania już dla mnie nie istnieje, tylko April.
- April?- byłam oburzona. A jednak była zdolna do takiego posunięcia. Co jej przyszło do głowy, żeby odbierać chłopaka mojej przyjaciółce? Ona powinna się leczyć, i iść do psychiatry. Muszę powiadomić Anię. Ciekawe jaka będzie jej reakcja.
- To pa, Gil- powiedziałam pospiesznie.
- Nie Diana. Poczekaj. Mogłabyś coś przekazać Ani?
- Ale co?- zapytałam z ciekawością.
- Powiedz, że za nią tęsknie, i nikt jej nie zastąpi.
- Ale ty masz...- przerwał mi.
- To mój błąd. Nie wiem czy powinienem w ogóle się z nią wiązać.
- JESTEŚCIE PARĄ?  - teraz to szok. Nie spodziewanie. Dla mnie to zdrada. A Ania była mu wierna. Została oszukana, i jest naiwna że go kocha. Muszę się z nią spotkać. Zanim zrobi to Gil.

Ania
Siedziałam sobie na łóżku w swoim pokoju. Myślałam o Dominicu. O jego ślicznym głosie czy też błyszczących włosach. Mimo, iż jestem z Dominic'em wciąż nie mogłam wyrzucić z głowy Gilberta. Jego uroczych dołeczków, miłego głosu, ślicznych brązowych oczu i... NIE ANIA ON DLA CIEBIE NIE ISTNIEJE! Rozmyślała bym dalej gdybym nie zauważyła biegnącej Diany więc podeszłam do niej.
-Cześć Diana!-krzyknęłam stojąc przy furtce.
- Cześć.- powiedziała niechętnie.
-Co się stało Diano?-zapytałam.
- Mam dla ciebie nienajlepszą wiadomość- odparła chicho.
-Jaką?-zapytałam już na serio przestraszona.
- Twoja nowo poznana koleżanka, chodzi z Gilem- rzekła po czym popatrzała mi prosto w oczy- Nie kłamie. Masz konkurencje.
-Że co?-łzy zaczęły napływać mi do oczu. -Jak ona mogła!-krzyknęłam.
- Nie płacz Aniu- podeszła i mnie przytuliła- Nie chce być taka wredna jak Josie, ale zemsta by się przydała, ta żmija zasłużyła na to- zachichotała Diana.
-Masz rację Diano zemsta się przyda-powiedziałam.-Ale płakać nie mogę. Ja tak bardzo go kocham...-westchnęłam.
- Wiem o tym. Jak się kogoś kocha, walczy się do końca. Ty jesteś silna, i jestem pewna, że tak szybko się nie poddasz.- uśmiechnęła się do mnie.
-Tu się z tobą zgodzę-zaśmiałam się.-Co powiesz na małe nocowanko?-zapytałam.
- Dobry pomysł. Obmyślimy zemstę i rozmowę z Gilem. A po za tym przydają nam się takie nocne pogaduchy- zachichotała- Co teraz myślisz o April?
-Raczej tego nie powiem-uśmiechnęłam się.
- Jeszcze nas popamięta, zołza- zrobiła złowieszczą minę.
-Choć już. Powiem Maryli, aby nam zrobiła coś do jedzenia, a ty leć na górę-powiedziałam.

Gilbert
Musiałem pójść do Anii i z nią porozmawiać. Nie obchodziło mnie, że Diana do niej poszła, a ona teraz mnie nienawidzi. Nawet nie wiem czemu związałem się z April skoro kocham Anię. To jest bez sensu. Kiedy byłem już pod domem Anii zapukałem, a właśnie ona mi otworzyła.
- Aniu.. musimy porozmawiać o nas. Mógłbym wejść do środka?- zapytałem grzecznie.
-Gil nie mamy o czym rozmawiać. Nie ma nas..-odpowiedziała.
- Ależ jesteśmy. April to była pomyłka, i w rozmowie z Dianą to sobie uświadomiłem. Ale jeśli uważasz, że nie powinienem przychodzić, może masz rację- zmusiłem się do uśmiechu.
-Gil.. Dobrze wejdź, ale na chwilę bo Diana jest-uśmiechnęła się uroczo.
- Cieszę się, że zgodziłaś się na tą rozmowę- wpuściła mnie do środka.
-Proszę-zaśmiała się
- Muszę ci wyjaśnić to całe nieporozumienie. Nie wiedziałem, że znasz April- westchnąłem.
-Poznałam ją dziś rano i zakolegowałyśmy się-powiedziała.
- Skoro już zaczęliśmy temat April, to chciałbym ci powiedzieć, że coś do niej poczułem, ale to nie to samo co do ciebie.
-Gil ja..-przerwałem jej.
- Już nic nie musisz mówić- zbliżyłem się, ale nagle coś mnie powstrzymało przed pocałunkiem- Chyba powinienem iść.
-Tak lepiej jak już pójdziesz-powiedziała i poszła na górę.
Josie
Byłam niemal zaskoczona. Nawet nie znam go, a on już wychodzi z tym pocałunkiem. Mimo to, było namiętnie i wspaniale.
- Lepiej jak już pójdę- powiedziałam cicho.
-Zaczekaj. Jak masz na imię?-zapytał.
- Josie- odpowiedziałam wstydliwie- Jak to się stało, że mnie zauważyłeś?
-Przechodziłem niedaleko-uśmiechnął się. -Odprowadzić Cię?-zapytał.
- Nie trzeba. Znam drogę do domu..- odpowiedziałam arogancko. Wstałam i otrzepałam się z piachu.
-Egoistka-szepnął.
- I kto tu jest egoistą? Nie prosiłam o ratunek..- kopnęła nieznajomego, odgarnęła włosy i ruszyła w stronę domu. Znowu się odwróciła w stronę chłopaka i tylko warknęła- Debil.
-Debilka..
- Weź się człowieku ogarnij! Debilem jesteś wyłącznie ty. Nawet mnie nie znasz a już całujesz. Nienormalny- uśmiechnęłam się wrogo.
-Nienormalna to ty jesteś...-powiedział.
- Właśnie pokazałeś swoją mądrość. Wytłumacz mi jedno? Po co w ogóle mnie uratowałeś i do tego całowałeś?!- zapytałam oburzona.
-Bo mi się podobasz-wstał i chciał mnie jeszcze raz pocałować.
Odepchnęłam go.
- Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, jakbyś chciał wiedzieć.
-Hmm.. To cześć !-powiedział i odszedł.
Patrzyłam z żalem jak odchodzi, bo nie użyłam tych słów, które chciałam powiedzieć.
- Poczekaj- szepnęłam.
Ale było już za późno. Był za daleko. A ja nie miałam siły, aby go gonić.
 
 
Jak widzicie jest czwarty rozdział. Miłego czytania. I proszę o komenty :) 
 
 
//Vilu& ~TiniVerdas~
 
 
 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz